Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Agata Strzałka: Nigdy nie jest za późno [ROZMOWA]

Jakub Marcjasz
Jakub Marcjasz
Agata Strzałka z Krzyżowej to autorka debiutu literackiego „Jeszcze nie zwariowałam (chyba)”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Borgis i porusza aktualny w dzisiejszych czasach problem pracy za granicą. Autorka z humorem i dużą dozą ironii opisuje przygody podstarzałej początkującej emigrantki, która wyrusza do Niemiec, by opiekować się seniorami. O książkę można pytać w księgarniach lub zamówić ją za pośrednictwem Internetu. A my zachęcamy do przeczytania rozmowy z autorką. Nie tylko o jej literackim debiucie.

Kiedy spotyka pani w sklepie czy na ulicy Ukraińców - mówi się, że tylko na Żywiecczyźnie już teraz jest ich około 2 tys. - jakie myśli przychodzą pani do głowy?

Gdybym to pytanie usłyszała pięć lat temu, kiedy moje całe życie toczyło się tylko tutaj, to przypuszczam, że reakcja byłaby zupełnie inna. Jednak odkąd wyjeżdżam to ze zjawiskiem migracji spotykam się non stop. Obecnie jest to dla mnie temat, który zupełnie mnie nie dziwi. Niemcy - bez względu na to wszystko, co się obecnie dzieje - nauczyli mnie tolerancji, a same wyjazdy umożliwiły spojrzenie w szerszej perspektywie na otoczenie. Często boimy się czegoś, a w ogóle nie znamy tematu. Warto jednak mieć świadomość, że jesteśmy społeczeństwem coraz starszym i za 10-20 lat - także na Żywiec-czyźnie - sami sobie nie poradzimy i ktoś na nas będzie musiał pracować.

Tak jak Ukraińcy przyjeżdżają do nas, tak i pani kilka lat temu zdecydowała się wyjechać na Zachód. Jak w ogóle do tego doszło? We wstępie do książki pisze pani: „W 2013 roku, gdy po wielu perypetiach stanęłam na rozdrożu, musiałam coś ze sobą zrobić. Dzieci odchowane, męża brak, pracy brak, środków do życia brak...”

I wymyśliłam sobie pracę na emigracji. Tak to się zaczęło. Miałam 48 lat. Nie poukładało mi się trochę w życiu, ale nie chcę o tym mówić, dlatego kiedy zabrakło mężczyzny, który mógłby mnie wesprzeć, nie mogłam stać się ciężarem dla dzieci, które miały już swoje życie. Musiałam coś ze sobą zrobić, a jakoś nie wyobrażałam sobie znalezienia odpowiednio płatnej pracy u nas, dlatego postanowiłam wyjechać. Zainspirowała mnie koleżanka. Pozazdrościłam jej. Dzięki temu wiedziałam, że można stanąć na nogi i być niezależną finansowo. Na początek była to praca u niemieckiego rolnika, gdzie przeszłam prawdziwą szkołę życia, ale plusem były zarobione pieniądze. Ambicje miałam jednak większe. Zaczęłam szukać informacji dotyczących pracy jako opiekunka osób starszych. Jak do tego dokładnie doszło, a także o przygodach z tym związanych, opowiadam właśnie w książce.

Skąd u pani tyle determinacji i odwagi? Domyślam się, że góralski charakter w tym pomógł.
Do 25. roku życia mieszkałam w Żywcu. Potem zamieszkałam na wsi, gdzie uczyłam się od początku pracy przy zwierzętach czy w polu. To sprawiło, że stałam się dość twarda i zdeterminowana. Poza tym miałam prawie 50 lat. Zdałam sobie sprawę, że czas upływa i to jest ten moment, kiedy mogę spróbować, bo za niedługo może być już późno. A potem kolejne sukcesy mobilizowały mnie do dalszych działań. Nastąpił swego rodzaju efekt kuli śnieżnej…

Na ile pani książka to książka autobiograficzna? Ile Edyty jest w Agacie, a Agaty w Edycie?
Edyta jest w 100 procentach mną. Wszystko, co opisałam, jest prawdą, właśnie takie przygody miewałam. Wiem, że książkę przeczytało dużo opiekunek, które mówią mi: „Agata, to jest dokładnie to, co ja przeżywałam, ja też tak miałam”. Takie problemy jak ja, miało tysiące kobiet z Polski, które także wyjechały do pracy jako opiekunki osób starszych. A kiedy nie zna się języka - a tak było w moim przypadku na początku - to najbardziej prozaiczne sprawy urastają do ogromnych problemów i tragedii. Ale wszystko jest do przeskoczenia.

W 2013 roku wyjechała pani do Niemiec po raz pierwszy.
Od tego czasu jeżdżę tam regularnie. Przez blisko rok pracowałam także w Luksemburgu. Nie wyobrażam sobie, aby od czasu do czasu nie wyjechać, polubiłam tę pracę, w tej chwili jadę trzeci raz w to samo miejsce, do pary staruszków. Dzięki nim mogę chodzić tam do szkoły językowej. Przeżywam też kolejne przygody. Jakie? To opiszę już w mojej drugiej książce, nad którą obecnie pracuję. Bohaterką będzie również Edyta, nie zabraknie wątków prywatnych, tym razem jednak książka nie powstanie na podstawie tylko moich przeżyć, ale także innych opiekunek.

Jak długo trwa zazwyczaj taki wyjazd?
Od miesiąca do trzech miesięcy, w zależności od kontraktu z podopiecznym. Niektórzy z opiekunów wyjeżdżają na dziewięć miesięcy. Ja jednak tęsknie za rodziną.

Co dały pani te wyjazdy?
Dowartościowałam się. Wiem, że dam sobie radę w wielu sytuacjach. Zaczęłam doceniać małe szczęścia, które mnie spotykają. Wcześniej człowiek jakoś to wszystko omijał. Stałam się innym człowiekiem. Uśmiecham się bardzo często, łatwiej nawiązuję relacje z otoczeniem, bardzo się zmieniłam.

Napisała pani: „Z poważnej, podstarzałej matrony zmieniłam się w uśmiechniętą, pełną radości dziewczynę”.
Dokładnie. A moja córka powiedział mi kiedyś: „Matka,ty w końcu zacznij zachowywać się, jak normalna matka”(śmiech).

Jak najbliżsi patrzą na wyjazd i to, co on przyniósł?
Mogłam wcielić się w rolę babci, ale postanowiłam pójść w zupełnie inną stronę. Uznałam, że kiedy moje dzieci są już dorosłe, to mogę zacząć żyć własnym życiem. Początkowo to, co się działo, było dla nich zaskoczeniem, ale teraz już to zaakceptowali. Myślę, że korzyści odnieśli wszyscy. Dzięki temu nie jestem toksyczną matką. Kiedyś żyłam życiem moich dzieci, nie zostawiałam im własnej przestrzeni, na szczęście zaczęłam sama sobie zdawać z tego sprawę, wiedziałam, że coś muszę z tym zrobić.

Na koniec zapytam, w nawiązaniu do tytuł książki: jeszcze pani nie zwariowała, chyba?
To właściwy dodatek, bo już sama nie wiem, niech to ocenią inni. Z perspektywy tych ostatnich lat nie żałuję ani jednego dnia, chociaż łatwo nie było i nie brakowało smutnych sytuacji. Pewnie gdybym nie wyjechała, to pracowałabym na kasie w markecie i odliczała dni do emerytury. A teraz tylko proszę Boga, abym miała siły i zdrowie, by móc jeszcze pracować, bo praca daje mi mnóstwo energii. Wiem jedno: niemożliwe nie istnieje i nigdy nie jest za późno, aby się realizować. A ja mam jeszcze mnóstwo pomysłów w głowie...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zywiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto