Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bieganie w słuchawkach - większa przyjemność czy niebezpieczeństwo? [SONDA]

J. Sroka
Na ulicach i w parkach spotykamy coraz więcej młodych ludzi biegających ze słuchawkami w uszach. Przedstawiamy nasz dwugłos zwolennika i przeciwnika takiej formy rekreacyjnego biegania.

Słyszałem, że niektórzy potrafią się podczas biegu całkowicie „wyłączyć”. Zresetować. Zazdroszczę. Ja mam z tym problem i dlatego potrzebuję czegoś, co odciągnie moją uwagę od samego biegu. Stąd bardzo rzadko zdarza mi się nie wziąć ze sobą słuchawek, a gdy tak się stanie, to na ogół tego żałuję. Szybko bowiem zaczynam zastanawiać się nad rzeczami, które psują radość z biegania. Że gorąco, że zimno, że w kolanie coś strzyka, że obiad za ciężki zjadłem. I wszystko sprowadza się do tego, że w sumie 3 km są równie dobre co 7 i można iść do domu - mówi Bartosz Pudełko, dziennikarz DZ.

- Dla mnie cisza sama w sobie jest wartością, potrafi wzbogacać. Dziś cisza to rzecz luksusowa. Potrafi otworzyć nas na nowe sposoby myślenia, wyostrzyć zmysły. Bieganie bez telefonu, bez słuchawek na uszach to prawdziwy przywilej na który trzeba sobie po prostu trzeba zapracować. Dlatego też choćby przez godzinę, dwie, w trakcie biegania pozwalam sobie zaznać tej odrobiny luksusu - odpowiada Bohdan Witwicki, dyrektor PKO Silesia Marathon.

- Ze słuchawki na uszach jest mi po prostu łatwiej... wyciszyć się. To, co z nich leci, nie ma większego znaczenia. Równie dobrze biega mi się do dynamicznych kawałków co audiobooków. Zależy od nastroju i chodzi wyłącznie o zajęcie czymś myśli - stwierdza Pudełko biegający rekreacyjnie po zabrzańskich trasach.

- Zamykamy się w sobie, nie umiejąc jednocześnie wsłuchiwać się we własny organizm. Do wyciszenia szukamy innych impulsów, które zagłuszą rytm codzienności. Gorzej, bo muzyka w trakcie biegania może zagłuszyć nas samych, rytm bicia serca - kontruje Witwicki.

Nasz redakcyjny kolega wskazuje na jeszcze jedną zaletę biegania w słuchawkach.

- O ile na samym biegu nie lubię się skupiać, o tyle chcę od czasu do czasu poznać aktualne tempo czy dystans. Do tego wystarczą mi słuchawki i funkcja trenera w aplikacji sportowej. Zakupem drogiego zegarka dla biegaczy nie muszę się więc przejmować. Podobnie jak i drogimi słuchawkami. Moje kosztowały ok. 40 zł i mam je od lat. Jak się rozlecą, kupię podobne. Nie potrzebuję „bardziej zaawansowanego” sprzętu - mówi Pudełko.

Witwicki wspomina z kolei sytuację, gdy jeden z jego znajomych, rektor jednej z uczelni, spóźnił się na wspólny trening, bo okazało się, że jego zegarek biegowy nie był naładowany, a słuchawki gdzieś niknęły. - Był niewolnikiem rzeczy, które zabierał na każdy trening. Dziś nie biega ze słuchawkami, a i zegarek zabiera coraz rzadziej. Dzięki temu może wsłuchać się w poranny śpiew ptaków, szum wiatru lub spojrzeć na zachodzące słońce. Ma także okazję do zamienienia kilku słów z innym biegaczem który pokonuję trasę w tym samym kierunku - stwierdza maratończyk.

Witwicki krytykuje też bardzo modne ostatnio aplikacje wirtualnego trenera: - To kolejny wymysł naszych czasów. Każdy z nas jest inny, różni nas płeć, wiek, waga, poziom wytrenowania i kilka innych parametrów. Również warunki na treningu są różne - temperatura, wiatr, śnieg czy deszcz. „Wirtualny” trener traktuje wszystkich jednakowo, a przecież trening musi być dostosowany do każdego indywidualnie - mówi szef Silesia Marathon.

Obaj panowie odnoszą się także do bardzo ważnej kwestii bezpieczeństwa, które podczas biegania w słuchawkach jest mniejsze niż bez nich.

Jak Piotr Kraśko zgubił się podczas biegu na Mazurach?

- Nie popadajmy jednak w paranoję. Jeśli ktoś lubi biegać po zmroku, poboczem ruchliwej drogi, w słuchawkach całkowicie wyciszających dźwięki otoczenia, to może rzeczywiście lepiej sobie odpuścić. Ale w każdym innym wypadku? Sam wybieram do biegania parki albo mniejsze uliczki. Po zmroku zakładam odblaski, a muzyki nie podkręcam na maksa i cały czas wiem co dzieje się dookoła. Wraz z włączeniem muzyki nie tracę nagle zmysłów. Pamiętam żeby rozglądać się, uważać na innych pieszych i samochody. Tak samo jak za kierownicą włączenie radia nie sprawia, że staję się głuchy na wszystko inne, co dzieje się na drodze - tłumaczy swoje stanowisko Pudełko.

- Nie trzeba zmroku, czy ruchliwego centrum miasta. Dziś parki (co cieszy) stają się coraz bardziej zatłoczone osobami spragnionymi aktywności na świeżym powietrzu. Szybciej poruszający się rolkarze czy miłośnicy dwóch kółek pędzący alejkami to z pewnością zagrożenie dla biegacza, bo o kolizję, gdy jedna osoba nie słyszy innych, nie jest wówczas trudno. Sam byłem świadkiem kilku takich zdarzeń - stwierdza Wit-wicki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto