Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fabryka Solali. Inwestor się wycofał, ludzie bez wypłat, media odłączone [ZDJĘCIA]

Jakub Marcjasz
Wrze w Żywieckich Zakładach Papierniczych „Solali”. Pracownicy nie otrzymali wypłat za marzec, odłączone zostały media, a inwestor się wycofał.

O tym, że Żywieckie Zakłady Papiernicze „Solali”, których początki sięgają 1833 roku, zostały postawione w stan likwidacji informowaliśmy na łamach DZ na początku grudnia. Ta wiadomość zaniepokoiła wiele osób, bo fabryka jest ważnym elementem historii miasta - wiele pokoleń miejscowych rodzin było i jest związanych z „Solali”. Można nawet usłyszeć, że na Żywiecczyźnie każdy zna osobę mającą jakiś związek z tym zakładem. Postawienie firmy w stan likwidacji miało być dla niej szansą. Informacja uspokoiła wielu ludzi. Niestety, od kilku tygodni pracownicy (około 150 osób) znów są pełni niepokoju.

„Miało być dobrze, niestety nie jest. 29 marca wyłączony został prąd i pozostałe media. Tydzień wcześniej pojawił się komornik i opróżnił magazyn. Nikt pracowników o niczym nie informuje, nie przychodzimy do pracy i mamy czekać na telefon, ale nie wiadomo, kto tak postanowił, bo nie było żadnego oficjalnego pisma ani spotkania z likwidatorem. Wypłaty za marzec nie otrzymaliśmy (poza wyjątkami - red.) i wiele osób zostało bez środków do życia na święta” - zaalarmowali nas pracownicy w mejlu przesłanym do naszej redakcji.

Problemy zaczęły się w ostatnią środę marca, bo do tego czasu - jak mówią pracownicy - zakład działał normalnie, a praca odbywała się na trzy zmiany. Może nieregularnie, ale oni również otrzymywali wynagrodzenie.

- W środę przyszedłem do pracy na godzinę 14.00, a pół godziny później odcięli prąd i było trzeba iść do domu. Od tego czasu zostaliśmy bez żadnych informacji, kiedy znów ruszymy. Początkowe były takie, że za dwa dni zakład ruszy, ale trzeci tydzień minął i cisza - opowiada Wojciech Kania, maszynista serwetkarki, który wrócił do pracy w „Solali” w 2012 roku.

Wczoraj - podobnie jak wiele jego koleżanek i kolegów z pracy - pojawił się w zakładzie, bo chciał uzyskać jakiekolwiek wieści na temat jego przyszłości.

- Jesteśmy w zawieszeniu. Trzeba nam było powiedzieć, że albo jesteśmy w gotowości i zapłacić mniejszą kwotę za postojowe, albo powinni nas zwolnić, a teraz to nawet na bezrobocie nie możemy się zarejestrować. To niepoważne, by tak ludzi traktować - irytowała się jedna z kobiet.

Każdy tutaj ma swoją historię. Wśród pracowników nie brakuje małżeństw, więc ci ludzie są w najgorszej sytuacji. Inni mogą liczyć na wsparcie najbliższych.

-Nie posiadam żadnych innych dochodów poza tą wypłatą, której nie mam. W środę mówili, że poszła cała, a jesteśmy po świętach i pieniędzy nie ma - podkreśla Dorota Mizia, która w „Solali” pracuje od pięciu lat. Dodaje, że to nie pierwsze problemy w firmie.

- Pracuję tutaj całe zawodowe życie, ale tak jak teraz zostałam potraktowana, to jeszcze nigdy. Problemy były - postoje, niewyjaśnione sprawy, brakowało pieniędzy, ale były informacje, a teraz zostaliśmy i bez tego - nie kryje rozczarowania Bogusława Laszczak, która jako laborantka pracuje w „Solali” od 33 lat.

Wczoraj pracownicy po raz pierwszy spotkali się z likwidatorem. Otrzymali zapewnienie, że jeszcze w tym tygodniu zostawanie im wypłacone po 500 zł. A z czego wynikają obecne problemy w płatnościach? - Przede wszystkimi z tego, że nie produkujemy, mamy odcięty prąd i gaz, a poprzedni inwestor się wycofał. Wycofał się tydzień temu, więc nie jest to sytuacja, która była możliwa do przewidzenia - tłumaczy likwidator, Roman Wysocki. I przyznaje, że jeden z wierzycieli złożył wniosek do komornika o wszczęcie postępowania egzekucyjnego. - Wszystkie problemy się rozwiąże, jeżeli znajdzie się inwestor rzeczywisty - mówi Wysocki.

We wtorek spotkał się z kolejnym zainteresowanym.

- To nie pierwsze spotkanie, ale to nie są spotkania decyzyjne. Trudno mówić, czy będzie sukces czy porażka. Jedyne co jest pewne : jest zainteresowanie - mówi nam likwidator, który ujawnił, że na piątek są przewidziane rozmowy z następnym potencjalnym inwestorem. - Procesy inwestycyjne - tego typu zakupy - to nie są decyzje, które są podejmowane w ciągu minuty czy dwóch. Jedno jest pewne, rozmawiałem o tym z załogą, jeżeli będę miał zakład bez załogi, to żaden inwestor go nie kupi, co do tego nie mam wątpliwości, dlatego prosiłem ludzi, aby jeszcze kilka dni zachowali cierpliwość - mówi Wysocki, który jest przekonany, że inwestor się w końcu znajdzie.

- Nie sztuką jest sprzedać zakład na części. Sztuką jest go sprzedać w całości inwestorowi branżowemu, który będzie miał pomysł na produkcję papieru. Takich, którzy mają ochotę kupić jeden czy drugi element składowy tego majątku to ja mam na pęczki, tylko nie o taką transakcję jednak mi chodzi - zapewnia Wysocki.

Już po naszej rozmowie i spotkaniu z potencjalnym inwestorem likwidator spotkał się z pracownikami jeszcze raz.

- W środę mamy otrzymać do pierwszego księgowania 500 zł, a w piątek do ostatniego księgowania resztę pieniędzy, ubezpieczenia mają być zapłacone - mówi nam jeden z pracowników. - W piątek ma pojawić się jeszcze jeden inwestor. Jeśli będzie zainteresowany, to zakład zostanie uruchomiony, jeśli nie to wszyscy mamy grupowe zwolnienie - relacjonuje rozmowę z likwidatorem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zywiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto