Do Starego Zamku młody Ludwik trafił w 1901 roku. Już na początku służby podpadł zwierzchnikowi. Kiedy w czasie kolacji Karol Stefan komplementował małżonkę Marię Teresę po niemiecku, młody służący niedyskretnym uśmiechem zdradził, że rozumie ich rozmowę. Złość pana zamku szybko minęła, a umiejętności prostego lokaja okazały się przydatne podczas wielu wiedeńskich podróży.
- Regulamin życia na dworze naszpikowany był drylem wojskowym. To była służba trudna. Trzeba było być cały czas na wyciągnięcie ręki, trzeba było umieć się zachować - wylicza pan Czesław, gorliwy rzecznik wspomnień ojca. Sam odchodzącej epoki żywiec-kich Habsburgów pamiętać nie może, bo urodził się na trzy lata przed śmiercią Karola Stefana (1933).
W swoich wspominkach pan Czesław wracał jednak tylko do sytuacji powodujących uśmiech na twarzy. Jak zdradzał, tuż po oficjalnym wystąpieniu w sali żywieckiego muzeum, sam czuł, że pewnych rzeczy mówić nie trzeba. Chętnie natomiast raczył słuchaczy i członków sekcji historycznej Żywieckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, którzy zgromadzili się 19 listopada na kolejnym spotkaniu w cyklu, opowiadaniami o dworskich konwenansach i życiu na żywieckim zamku, które toczyło się tu przed stu laty. Za jedną z najciekawszych anegdot uważa opowieść o tym, jak okoliczni chłopi nie zorientowali się podczas robót drzewnych w Rycerce, że zatrzymany w drodze mężczyzna to sam arcyksiążę Karol. - „Gdzie się wleczesz, panocku?” - miał zapytać jeden z drwali. Mimo że pan żywieckich dóbr, biegle znał język polski i chętnie się nim posługiwał, wierny lokaj musiał wytłumaczyć mu, co znaczą wyrażenia „wlec się” i „nie ślimaczyć, a wartko kolybać”. Całą historię zaskoczeni chłopi skwitowali krótko -„Ni może być! Nady nawet zimnioka z nami zjodł!”
Historie z życia dworu żywieckiego referowane przez pana Czesława mogłyby z powodzeniem konkurować z fabułą „Okruchów dnia” czy popularnym angielskim serialem o życiu arystokratów i ich służby. Relacja z pobytu w Żywcu hiszpańskiej królowej (siostry Karola), anegdoty o młodych paniczach wymykających się nocą na zabawę do Zabłocia czy pęknięta czaszka Marii Teresy po kuligu w Oczkowie i operacja w trudnych warunkach zamkowej łazienki pozwala nam - mieszkańcom - przenieść się w czasie i zupełnie inaczej spojrzeć na żywiecki kompleks zamkowo-parkowy.
Mój rozmówca tęskni za epoką, w której żył jego ojciec, ale jej namiastkę mógł poczuć jeszcze w swoim domu rodzinnym. - Ojciec chciał prowadzić nas, synów, tak jak Habsburg, po wojskowemu prawie - wspomina.
***
Spotkanie z Czesławem Garą zorganizowało Muzeum Miejskie w Żywcu przy okazji czasowej wystawy „JACHTING. Pasja arcyksięcia Karola Stefana Habsburga z Żywca”, która będzie eksponowana do stycznia 2016r. Szczególnie cennym eksponatem jest atlas żeglarski z 1695 roku, którym podczas rejsów posługiwał się arcyksiążę. - Mamy mnóstwo fotografii. Parowce, jachty, herbatka na pokładzie, czyli życie towarzyskie arystokracji, a w naszej żywieckiej aranżacji oczywiście gabinet arcyksięcia, jego obrazy, bibeloty pary książęcej, pamiątki z prywatnych zbiorów państwa Garów i inne unikalne przedmioty po Karolu Stefanie - wylicza i zachęca Dorota Firlej, kustosz żywieckiego Muzeum.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?