Chyba się starzeję - coraz więcej ludzi wokół mnie nie pamięta wydarzeń, których byłem świadkiem. Trudno mi uwierzyć w wymowę cyfr: to już 30 lat od stanu wojennego? Czuję się zapewne tak, jak moi dziadkowie, gdy młodzi mówili przy nich o wojnie, której nie poznali na własnej skórze. Bardziej mnie boli, kiedy widzę, jak kombatanci tamtych zmagań, klękając przed symbolami, jednocześnie są ślepi na współczesną dolę ludzi pracujących. Ich trzyma się w bezpiecznej odległości od uroczystości, by swym rozżaleniem nie zakłócili rocznicowego nastroju. 30 lat temu byłem studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obudziłem się rano i włączyłem radio, by posłuchać ulubionej audycji w Trójce. Cały zakres UKF milczał. Wziąłem śrubokręt i zacząłem szukać defektu. Dopiero surowa twarz generała Jaruzelskiego, spoglądająca z ekranu telewizora, uświadomiła mi, co się stało. Wsiadłem na rower i pojechałem do Nowej Huty. Kombinat stał, wokół panowała mroźna cisza, snuły się pojedyncze patrole milicji. Podobna rzecz spotkała mnie kilka dni temu, kiedy długo regulowałem telewizor, próbując złapać czeską TV. Dopiero z innych mediów dowiedziałem się, że to nie usterka, ale oddech historii: zakończono emisję programów analogowych. Poczułem żal, przeminął kolejny kawałek świata, który znałem od dzieciństwa.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?