Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Olchawa: ostrą kłótnię sąsiadów zakończy sądowa interwencja?

Małgorzata Więcek-Cebula
Anna Chrzan przy drodze, o którą toczy się sąsiedzki spór
Anna Chrzan przy drodze, o którą toczy się sąsiedzki spór Małgorzata Więcek-Cebula
Ten spór podzielił mieszkańców niewielkiej wioski Olchawa pod Nowym Wiśniczem. Po jednej stronie barykady stanęło siedem rodzin z Olchawy, po drugiej ich sąsiad, który w 1999 roku kupił tu działkę.

Sąsiedzka wojna w Olchawie. Pogodzi ich sąd?

Toczą między sobą prawdziwą, sąsiedzką wojnę. Poszło o drogę. Jedna ze stron uważa, że biegła ona tędy od zawsze. Druga wprost przeciwnie - zapewnia, że drogi nigdy nie było. Pogodzić zwaśnione strony próbowało wielu. Nic to jednak nie dało. - Myślę, że sprawę raz na zawsze może rozstrzygnąć tylko sąd - przekonuje Bogusław Gajewski z Olchawy.

Ci pierwsi przekonują, że dopóki ich sąsiad nie wybudował przy drodze domu, nie było problemu. - Wszyscy jeździliśmy tędy i nikt niczego nam nie zamykał - mówi 60-letnia Anna Chrzan z Olchawy.

Ludzie twierdzą, że wąska droga prowadziła do ostatnich zabudowań, aż pod las. Według nich, ma to odzwierciedlenie w najstarszych mapach i w księgach wieczystych. Teraz nie można z niej korzystać, bo stoi na niej garaż obok domu sąsiada. Aby przejechać dalej muszą go ominąć, uważając jednak aby nie uszkodzić samochodu o kamienie i głazy, którymi sąsiad broni swojej prywatności. - Jeździmy łukiem, choć tak absolutnie nie powinno być - przekonują mieszkańcy.

Aby rozwiązać problem, zdecydowali się wystąpić o sądowe rozgraniczenie. Twierdzą, że tylko w taki sposób będą mogli jeździć drogą, z której korzystali ich rodzice i dziadkowie. Zapewniają, że muszą to zrobić, bo sąsiad celowo utrudnia im życie: zimą podrzucając śnieg na ich posesje, a latem podkopując drogę, aby podczas deszczów zalewała ich woda.
Sąsiad ma odmienne zdanie na temat sporu.

- Tu nigdy nie było żadnej drogi - mówi stanowczo Tadeusz B. (prosi o zachowanie nazwiska do wiadomości redakcji). Tłumaczy, że potwierdzają to między innymi aktualne mapy ewidencyjne, a przede wszystkim... księgi wieczyste, które dokładnie przewertował zanim zdecydował się na kupno działki.

- Dlaczego mam oddawać swoją własność ludziom, którzy poprzez swoje złośliwe zachowania i działania zakłócają spokój mojej rodzinie? Ja po prostu bronię bezpieczeństwa swojej rodziny i swojej własności, choć nie jest to proste, bo jestem przez nich systematycznie szykanowany - twierdzi.

Jako przykład podaje zdarzenie, podczas którego jeden z sąsiadów groził mu (sprawa znalazła finał w sądzie), innym razem ta sama osoba miała go uderzyć.

Pan B. dodaje, że właśnie w obronie przed zawistnymi sąsiadami zamontował lampę i kamery monitorujące jego nieruchomość. Przekonuje też, że gdy w 2003 roku rozpoczynał budowę, nikt z mieszkających obok nie mówił, że obok jego domu biegnie droga. - Teraz ci ludzie chcą ukraść część mojej działki. Jeśli uważają, że mają rację, to niech zwrócą się do sądu - twierdzi. Przekonuje, że ma komplet dokumentów, które potwierdzają jego wersję.

Nowy mieszkaniec Olchawy zwraca uwagę, że sam też skierował sprawę do sądu. Nie dotyczy ona jednak drogi, bo według niego jej nie ma, ale szkód, jakie właściciele sąsiedniej działki mu wyrządzili niszcząc zabezpieczenie skarpy przed osuwaniem się ziemi i wyrywając ułożone na niej płyty obok jego domu.



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto