Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Samo życie: Robert ma werwę do życia [ZDJĘCIA]

Jakub Marcjasz
Samo życie. Życie Roberta Orzechowskiego od dzieciństwa nie było łatwe. Mimo wszystko nie poddaje się.

Jak miałem cztery lata moja mama zmarła na raka krtani - zaczyna swoją opowieść Robert Orzechowski, uśmiechający się co chwilę 26-latek. Po śmierci samotnie wychowującej Roberta oraz jego siostrę bliźniaczkę mamy, rodzeństwo trafiło do Rodzinnego Domu Dziecka w Żywcu.

- Było mi tam bardzo dobrze. To są ludzie, którzy całe swoje serce przelali nie tylko na swoje biologiczne dzieci, ale też obce - podkreśla chłopak. W tym miejscu Robert przebywał aż do 17 roku życia. Wtedy musiał opuścić dom, ponieważ prowadzące go małżeństwo przeszło na emeryturę. Razem z siostrą znalazł się pod opieką, nazywanej przez nich ciocią, jednej z opiekunek z Rodzinnego Domu Dziecka, która wspólnie z mężem postanowiła stworzyć dla rodzeństwa rodzinę zastępczą. Radość z nowego domu niestety nie trwała zbyt długo.
- Ciocia zachorowała i nie była w stanie się nam już opiekować, dlatego po 18 roku życia musieliśmy się usamodzielnić - opowiada chłopak. Oznaczało to także przenosiny z Żywca do Bielska -Białej, gdzie Robert mieszkał do śmierci mamy. Chłopak zaczął pracować u wujka.

Samo życie. Wypadek, który zmienił wszystko

Mając 19 lat Robert doznał wypadku, który zmienił wszystko. W piątkową noc z 12 na 13 września 2008 roku podczas wspólnej zabawy ze znajomymi przewrócił się tak niefortunnie, że uszkodził sobie kręgosłup. Jednak to, co się stało, dotarło do niego dopiero kilka godzin później.

- Kiedy rano obudziłem się u kuzyna w domu w ogóle nie przypuszczałem, że jestem po urazi kręgosłupa. Jednak po 15-20 minutach leżenia zdałem sobie sprawę, że nie mogę się ruszyć. Ciocia poprosiła, abym podał jej rękę, ale ja nie dałem rady - opowiada chłopak.
Robert trafił do szpitala. Bielsko-Biała, Piekary Śląskie, Repty, Zator. Zaczął się czas długiej rehabilitacji, która z czasem zaczęła przynosić pierwsze efekty.

- Podczas konsultacji w Reptach lekarze stwierdzili, że ruszam nogami. Byłem w szoku, bo wcześniej, poza bólem i pieczeniem, ich nie czułem. Tam zaczęła się też pionizacja. Nie było łatwo, bo spastyka była na tyle duża, że miałem polokowane pięty i kolana - mówi Robert Orzechowski.

Początki nie były łatwe, ale z każdym kolejnym miesiącem było coraz lepiej. Po kolejnych miesiącach rehabilitacji chłopak przesiadł się na wózek, później zaczął też chodzić za pomocą chodzika.

- Kiedy zobaczyłem, że mogę dźwignąć się z wózka o trzy centymetry już była nadzieja, że dam radę. Zacząłem się przesiadać z łóżka na wózek - opowiada chłopak. Po miesiącach rehabilitacji, zamiast w domu rodzinnym, musiał zamieszkać w Domu Pomocy Społecznej w Wilkowi-cach, gdzie spędził trzy lata. Niestety siostra, która na co dzień wychowuje czwórkę dzieci, wówczas nie miała warunków, aby wziąć brata do siebie.

Samo życie. Ciężki czas, ale też wsparcie...

Siostra dostała mieszkanie socjalne bez łazienki i z ubikacją na korytarzu - opowiada Robert Orzechowski. Przyznaje, że pobyt w Domu Pomocy Społecznej, nie był dla niego łatwy. Nie brakowało momentów zrezygnowania. To nie było miejsce dla niego.

- Po co to wszystko? - zastawiał się.

Na szczęście w lutym tego roku wszystko zaczęło się zmieniać.

- Zawsze miałem nadzieję i wiarę, że jak opuszczę DPS to zacznie się lepszy okres w moim życiu - przyznaje z uśmiechem. I tak się stało. Od lutego powoli zaczynają spełniać się kolejne jego marzenia. Wszystko dzięki ludziom dobrej woli, których wokół Roberta nie brakuje. Koledzy zebrali pieniądze na atlas do ćwiczeń. Odbył się też koncert charytatywny na rzecz Roberta Orzechowskiego. Na pomoc może liczyć także teraz oraz w przyszłości.

- Chcemy mu pomóc w kontakcie z organizacjami pozarządowymi, które stricte pracują dla osób niepełnosprawnych - mówi Aleksandra Mrzyk-Sylwestrzak, jedna z inicjatorek akcji "Bielsko-Białe Anioły", w ramach które odbył się koncert charytatywny na rzecz Roberta.

Samo życie. Czas rehabilitacji

Obecnie chłopak przebywa w Śląskim Centrum Opieki Długoterminowej i Rehabilitacji "Ad-Finem" w Czernichowie, gdzie przechodzi intensywną rehabilitację. Może być wzorem dla pozostałych pacjentów.
- Jest bardzo zaangażowany w rehabilitację, widać, że jest w nim werwa i siła życia, a to jest najważniejsze - komplementuje pacjenta Dariusz Saleciak, koordynator rehabilitacji w Śląskim Centrum Opieki Długoterminowej i Rehabilitacji "Ad-Finem" im. Księżnej Marii Krystyny Habsburg w Czernichowie, które również zaangażowało się w pomoc na rzecz Roberta. Ośrodek bezpłatnie pomaga w jego rehabilitacji.

26-latek najprawdopodobniej już zawsze będzie musiał być rehabilitowany, aby nie zaprzepaścić efektów, które już udało się osiągnąć. Mimo wszystko Robert z optymizmem patrzy w przyszłość.

- Skąd biorę siły? Słucham dużo polskiego hip-hopu i rapu. Mam takie nastawienie, że zawsze będzie lepiej, aby nie poddawać i załamywać się. Nie raz są chwile zwątpienie, ale zawsze wierzę, że będzie lepiej. Historia życia zahartowała mnie. Kolega kiedyś mi powiedział, że "drzewo nie targane za młodu, nigdy nie wyrośnie". Myślę, że przekładając to na ludzi, to przykład mojej osoby pokazuje, że to się to sprawdza. Wiem, że niezależnie o tego, czy są to mniejsze czy większe problemy, to zawsze trzeba sobie z nimi radzić - mówi Robert Orzechowski.
Zdradza, że chce zrobić kursy komputerowe i zacząć pracować, aby dzięki temu pomóc siostrze. I starać się żyć normalnie. Na pewno nie zamknięty w czterech ścianach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zywiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto