Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tradycyjne lalki z Glinki. Gaździny szyją je tak jak ich babcie [ZDJĘCIA+WIDEO]

Łukasz Gardas
Rusałki, topielice i inne dziwolągi. Gaździny z gminy Ujsoły na Żywiecczyźnie szyją lalki tak, jak kilkadziesiąt lat temu robiły to ich babcie. Czas pokaże, czy ich szmacianki zrobią furorę tak jak Barbie - pisze Łukasz Gardas

Zabytkowa, postawiona z drewna i w ostatnich latach pięknie od-restaurowana Izba Regionalna w Glince na Żywiecczyźnie jest miejscem regularnych spotykań piętnastoosobowej grupy bezrobotnych góralek z gminy Ujsoły. Panie zawsze zabierają ze sobą z domu niepotrzebne kawałki materiału, nici oraz włóczkę, bo przesiadując w izbie wspólnie szyją, a także plotą.

Niedawno w ich głowach zrodził się pomysł, aby stworzyć oryginalne zabawki, jakimi jeszcze kilkadziesiąt lat temu bawiły się dziewczynki. Lalki ze skrawków kolorowych materiałów szyły ich babcie oraz prababcie.

- Nie możemy dopuścić, żeby ta bogata tradycja zaginęła - mówi z uśmiechem Małgorzata Lipska z Glinki, jedna z gospodyń. Dodaje, że takie umiejętności trzeba przekazywać młodszym pokoleniom. - Kiedyś nie było sklepów tak jak obecnie, więc dzieci miały tylko takie przytulanki - zaznacza.

Panie podczas szycia śpiewają sobie i opowiadają o tym, co ciekawego dzieje się w ich okolicy czy też czym aktualnie żyją mieszkańcy wsi.

- Poschodziły już u was śniegi? - pyta Jolanta Kołodziej, która wszystko koordynuje. Oprócz tego, że szyje, jest też szefową Gminnego Ośrodka Kultury w Ujsołach.

Wykonywane przez gaździny lalki są bardzo oryginalne. Niektóre szmaciane postacie sieją jednak postrach. Taka jest na przykład Strzyga.

- To demon ludowy, który jest złym duchem, bo sprowadzał ludzi na manowce - przekonuje pani Jolanta.

Dodaje, że według wierzeń ludowych, Strzyga powodowała nieszczęścia, między innymi różne wypadki.

- Na drodze zderzały się bryczki konne, w lesie przewracały się drzewa na drwali, a we wsi wybuchały pożary. Do tego doprowadzała właśnie Strzyga - opowiada góralka.

Gospodynie szyją też inne postacie, które siały niegdyś postrach na wsiach.

Do takich zapewne należała Pomocnica, którą jeszcze kilkanaście lat temu osobiście spotkała Helena Piętka z Glinki. To było dla niej wielkie przeżycie i najadła się wtedy strachu.

- To jest taki mocno świecący ognik, przed którym absolutnie nie wolno uciekać, tylko trzeba kucnąć, bo wtedy odpuści sobie i odejdzie - twierdzi pani Helena.

- Jeśli ktoś będzie przed nią uciekał, to ona potrafi ciągnąć człowieka przez całą noc po różnych mokradłach czy lasach. Potrafi być bardzo męcząca. Może też obsikać - tłumaczy góralka.

W Glince powstają również lalki przypominające Zmory. To z kolei była postać, która niebezpieczna była podczas snu.

- Jak się spało na wznak, to siadała wtedy na piersi i zaczynała dusić - mówi Beata Sporek z Soblówki.

Wśród lal szytych w izbie są także Topielice, które napotkaną osobę próbowały ciągnąć do rzeki albo bagna, gdzie następnie chciały ją topić. Nie brakuje też Południc.

- One z kolei były groźne podczas żniw czy sianokosów, bo gdy mężczyźni chcieli położyć się na słońcu, by odpocząć, to według wierzeń, mogły one doprowadzić nawet do śmierci - przekonuje Jolanta Kołodziej.

Warto jednak zaznaczyć, że gaździny szyją również lalki nawiązujące do pozytywnych postaci.

- Taką była choćby Rusałka, która była dobrą wróżką spełniającą różne życzenia - opowiada Małgorzata Lipska.
Wyjaśnia, że często przynosiła szczęście.

Jeśli na przykład młoda panna chciała wyjść za mąż i próbowała spotkać "tego jedynego", wówczas prosiła właśnie Rusałkę, aby ta pomogła jej znaleźć wybranka jej serca.

- Często Rusałka spełniała takie życzenia i pomagała w znalezieniu dobrego męża - twierdzi pani Małgorzata.

Dobre zamiary miały też Skrzaty ludowe, inaczej nazywane Duszkami. One bowiem pomagały wprowadzać w domu miły nastrój.
- W domu nie było kłótni, chłop nie pił, a dzieci były zdrowe - tłumaczy Helena Piętka.

Powstały też tradycyjne ujsolskie lalki góralskie. Beata Sporek, która szyje lalki zarówno ręcznie, czyli przy użyciu igły i nitki, jak też na maszynie, podkreśla, że takie zajęcie sprawia jej ogromną przyjemność, a ponadto ją odpręża.

- Najlepiej szyje się tradycyjnie, a więc ręcznie, takimi metodami, jakie stosowały nasze babcie oraz prababcie - przekonuje góralka.

Pani Beata twierdzi, że na pozszywanie jednej lalki trzeba poświęcić sporo czasu, bo czasami zajmuje to nawet tydzień.
- Zależy to oczywiście również od ilości zastosowanych elementów ozdobnych - tłumaczy.

Wszystkie lalki szyte są z płótna lub gęstej bawełny. W środku wypełnione są natomiast filcem, skrawkami materiału, gąbką lub watą. Mają też zróżnicowaną wielkość. Niektóre z nich są wysokie na około 20 centymetrów, a inne dochodzą nawet do pół metra.
Gospodynie są bardzo zadowolone, że krawieckimi warsztatami udało się zainteresować nawet młodych ludzi, którym mogą przekazywać piękne tradycje związane z szyciem lalek.

- Udało mi się zrobić już trzy lalki, między innymi Rusałkę - mówi 10-letnia Julia Zaborowska z Glinki.

Jej koleżanka, Justyna Mizia z tej samej miejscowości, która też jest w takim samym wieku, podkreśla, że nigdy nie lubiła się bawić kupionymi lalkami.

- Wolałam spędzać wolny czas na dworze, ale własnoręczne robienie lalek jest bardzo ciekawe - uważa Justyna.

Dodaje, że podobnie jak Julii, jej również najbardziej podoba się Rusałka, bo jest dobra i ładna.

- To jest takie oderwanie od codziennych obowiązków, między innymi chodzenia do szkoły i nauki - stwierdza z kolei 18-letnia Kinga Wolny z Glinki, która też chętnie bierze udział w zajęciach krawieckich.

Uczestniczki warsztatów na uszycie kilkudziesięciu lalek zdobyły pieniądze z funduszy unijnych, a dokładnie z projektu złożonego do programu "Działaj lokalnie".

- Ma on na celu aktywizację tych bezrobotnych pań - tłumaczy Anna Jafernik, koordynatorka programu.

Góralkom marzy się założenie spółdzielni pracy, w ramach której można byłoby szyć duże ilości takich lalek, aby następnie je sprzedawać. Gaździny mogłyby wtedy zacząć zarabiać na swojej pasji.

- Już czas, by na rynku zabawek, którym zawładnęła chińszczyzna, pojawiło się wreszcie coś oryginalnego, nawiązującego do naszych regionalnych tradycji - podsumowuje Jolanta Kołodziej.


Nowy taryfikator mandatów SPRAWDŹ, ZA CO GROŻĄ WYŻSZE KARY
Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców, wielka ucieczka Katarzyny W.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zywiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto