Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wypadek w sztolni.Panie z KGW w Ochabach wpadły do wody. 53 osoby

Tomasz Klyta, Jacek Drost
arc
We wtorek popołudniu doszło do niecodziennego zdarzenia w Sztolni Czarnego Pstrąga w Tarnowskich Górach. Podczas wycieczki wywróciło się 7 łódek, w których siedziało ponad 50 osób. Jedna trafiła do szpitala. - To było przerażające. Jestem osobą mocno stąpającą po ziemi i dużo trzeba, żeby mnie coś przestraszyło, ale to, co się wydarzyło, to był koszmar - opowiada Urszula Handzel, wiceprzewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Ochabach i współorganizatorka wycieczki.

We wtorek popołudniu grupa kobiet z KGW w Ochabach wybrała się na wycieczkę po Sztolni Czarnego Pstrąga w Tarnowskich Górach. Wypłynęły na kilku łódkach z dwoma przewodnikami z przystani "Sylwester". Łódki przepłynęły około 50 metrów i wywróciły się. Wszystkie turystyki wpadły do wody.

Na miejscu pojawiła się straż pożarna oraz policja. Służby pomagały zmoczonym paniom wyjść z wody i opuścić przystań. Badanie alkomatem wykazało, że przewodnicy byli trzeźwi. Jedną osobę postanowiono zabrać do szpitala - powodem było to, że ma wszczepiony rozrusznik serca. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że KGW będzie składało reklamację i domagało się zwrotu pieniędzy.

- Nasza wersja jest taka, że to panie niebezpiecznie rozkołysały łódki. Obaj przewodnicy mają już spore doświadczenie w przewożeniu turystów. Przed każdym wypłynięciem usadzają ich odpowiednio, żeby łódki były stabilne. Ponadto ciągle przypominają o regulaminie, którego turyści są zobowiązani przestrzegać. To pierwszy u nas, tak ekstremalny wypadek - mówi Grzegorz Rudnicki, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, właściciela sztolni.

Urszula Handzel opowiada, że było tylko dwóch przewodników, z czego jeden się uczył. - Powkładali nas do łódek, które były spięte takimi bolcami, według naszej wagi. Ja akurat trafiłam do trzeciej łodzi. W sumie to ich było osiem, a nie siedem, jak podają w internecie – opowiada pani Urszula.

Dodaje, że wszystko działo się 30 metrów pod ziemią. Temperatura była bardzo niska, wynosiła ledwie 10 stopni Celsjusza, a wody 5 stopni.

- Jak już wszyscy byliśmy w łodziach, to przewodnicy mówili nam o bezpieczeństwie, więc siedzieliśmy jak trusie, bo było zimno i ciemno. Tymczasem sami przewodnicy - jeden i drugi - przelatywali środkiem łodzi lub bokiem, żeby być z przodu kolumny. Kiedy jeden z nich przebiegł, to w którejś ze środkowych łodzi, gdzie siedziały statecznie panie, zaczęła się zbierać woda i łódź zaczęła tonąć, a za nią następne jak w dominie, bo łodzie były połączone. Jak te łodzie się topiły, to nie wiedziałyśmy jak jest głęboko, człowiek miał śmierć w oczach. Nagle wszyscy znaleźliśmy się w tej zimnej wodzie – opowiada pani Urszula.

Podkreśla, że nie jest wysoką osobą, ale woda sięgała jej do piersi. A były osoby jeszcze niższe, jedna kobieta miała rozrusznik serca, inna endoprotezę, jedna pani była z dzieckiem 8-letnim, w wycieczce uczestniczyła także osoba niepełnosprawna, więc mogło dojść do tragedii.

- W ogóle nie było pomocy. Przewodnicy, jakby doznali szoku. Znajdowaliśmy się 200 metrów od przystani i te 200 metrów wszyscy musieliśmy przejść w tej wodzie. Telefony, dokumenty, wszystko zostało zalane wodą. I do tego było niesamowicie zimno – relacjonuje wiceprezes KGW w Ochabach. - Jak dotarliśmy do przystani, to nawet nie było drabinki, żeby wyjść na brzeg. Całe szczęście, że na wycieczkę pojechali z nami mężczyźni, bo pomagali nam wychodzić na przystań. Najgorsze, że nie było ani jednego ratownika, nie usłyszeliśmy słowa „przepraszam”, jeszcze nam przypisywali winę, że to myśmy rozruszali łódź i dlatego się zatopiły. To nieprawda. Jeśli już ktoś rozruszał łodzie, to przewodnik, który przeskakiwał z jednej na drugą.

Kiedy już panie wydostały się na powierzchnię, starały się zadzwonić na policję, ale mało który telefon działał. Najpierw przyjechali strażacy, pojawili się także policjanci, 40 minut czekały na pogotowie.

- Mokrzy, brudni, zziębnięci. Koszmar – mówi Urszula Handzel, dodając, że chcieli zwrotu pieniędzy za bilety, bo nie dość, że nic nie zobaczyli, to jeszcze zostali narażeni na koszty. - Pieniędzy nam nie zwrócili. Słowa przepraszam nie powiedzieli, jeszcze winę na nas zwalali.

Sztolnia Czarnego Pstrąga będzie nieczynna w środę. Jeszcze nie udało się wyłowić wszystkich z 7 łódek, które uległy zatopieniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wypadek w sztolni.Panie z KGW w Ochabach wpadły do wody. 53 osoby - Cieszyn Nasze Miasto

Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto