Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

70 lat temu oddano do użytku zaporę na Sole w Porąbce

Marek Nycz
Tak budowano zaporę w Porąbce.
Tak budowano zaporę w Porąbce.
Ta inwestycja była tak ważna, jak budowa Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego. Miała nie tylko ujarzmić kapryśną i groźną Sołę, ale też być źródłem dumy narodowej.

Ta inwestycja była tak ważna, jak budowa Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego. Miała nie tylko ujarzmić kapryśną i groźną Sołę, ale też być źródłem dumy narodowej. I była, bo stała się nie tylko największą inwestycją hydrotechniczną w II Rzeczpospolitej, ale też dała świadectwo doskonałej polskiej inżynierii. Do dziś, w 70 lat od budowy, zachwyca precyzją wykonania.

Poskromienie złośnicy
Już w czasach zaboru austriackiego powstały pierwsze projekty poskromienia Soły. Tej niesfornej i zabójczej rzece dorównywał tylko Dunajec. Na 90-kilometrowym odcinku pomiędzy źródłami a ujściem Soły do Wisły pod Oświęcimiem od setek lat rzeka ta niszczyła i zabijała. Do dziś potrafi w ciągu kilku dni intensywnych opadów zwiększyć swój przepływ z kilku metrów na sekundę do dwóch tysięcy. Wtedy zabierała mosty, domy, spłukiwała z powierzchni ziemi całe wsie i topiła miasta. Próbowali ją uregulować już Jagiellonowie. Z marnym skutkiem.

Na początku XX wieku powstały pierwsze projekty i lokalizacje zapory. Ich autorami byli profesor Karol Pomianowski i inżynier Tadeusz Baecker. Projektowali zapory ciężkie, betonowe, a nawet kamienne. Realizację opóźniła wojna. W 1921 roku jednym podpisem premier Ignacy Paderewski uruchomił publiczne pieniądze i ruszyła budowa. Nadzorujący całość inwestycji prof. Gabriel Narutowicz - pierwszy prezydent Polski - wskazał inż. Baeckerowi wzór swojej zapory, jaką wybudował w 1917 r. w szwajcarskim Muhlenbergu na rzece Aarze. Tak powstał ostateczny projekt jednej z najpiękniejszych polskich, a może i europejskich zapór wodnych - rozpiętej w 180-metrowej szczelinie pomiędzy masywem Żaru i Zasolnicą.

Wielka ambicja

Raczkująca Polska rwała się do wielkich inwestycji, choćby z propagandowych względów, ale kasa państwowa była o wiele mniejsza od narodowych ambicji. Z roku na rok obniżano dotacje. Nadszedł nawet taki moment, że kierownictwo budowy musiało sprzedać zgromadzony cement, żeby zapłacić robotnikom!

W tych chudych latach powstały jednak dwie kilkusetmetrowe sztolnie, wydrążone w skale metodami górniczymi. Wybudowano też dwa przyczółki zapory po obu stronach rzeki, obudowano i uregulowano potoki, które miały wpadać bezpośrednio do późniejszego jeziora. Powstało kilka mostów, dróg i osiedle dla budowniczych. Była to praca dla kilku tysięcy ludzi.

A Soła kilkakrotnie niszczyła to, co zrobili ludzie, zabierała im nawet narzędzia. Budowniczy z uporem powracali na plac budowy. Trzech zginęło. Jednak to nie kapryśna rzeka wstrzymała prace, lecz politycy, którzy w 1930 r. odcięli Porąbce wszelkie fundusze. W międzyczasie zmarł inżynier Baecker, który był kierownikiem budowy.

Dopiero trzy lata później wicepremier i minister skarbu Eugeniusz Kwiatkowski, wielki orędownik walki z bezrobociem uruchomił nowe fundusze, rozpisano też w 1934 r. przetarg. Trzy miesiące później inwestycję przejęło Polsko-Francuskie Towarzystwo Robót Publicznych. Kierownikiem został inżynier Jerzy Skrzyński, człowiek doświadczony, budujący wcześniej zapory w Szwajcarii. Prace ruszyły błyskawicznie i nabrały imponującego tempa.

Opłaciło się czekać

Tamto opóźnienie okazało się jednak zbawienne dla samej zapory. Przez te kilka lat od wykonania jej przyczółków zmieniła się technologia produkcji betonu. Nie ma tu co wchodzić w szczegóły, ale należy zaznaczyć tylko, że był to technologicznie milowy krok. Laboratoryjnie odmierzane proporcje, naukowe dobieranie frakcji kruszywa i inne nowinki spowodowały, że niektóre fragmenty zapory pokryte są tzw. diamentobetonem - czymś tak piekielnie twardym, że przez 70 lat nie poradziła z tym sobie nawet Soła, przewalając po tych powierzchniach miliony kubików pędzącej wody i niesionych w niej żwirów!

Zaporę zbudowano z 18 oddzielnych sekcji, to jest ogromnych bloków betonu, połączonych elastycznymi dylatacjami. Takie rozwiązanie było oczywiste, bo pracuje nie tylko sama konstrukcja, ale też górotwór, na którym jest osadzona. Budowniczy założyli, że cała konstrukcja przesunie się z czasem o pięć milimetrów. Dzisiejsze pomiary wykazały - trzy milimetry!

Tama od strony wody ma setki mikrokanałów, którymi przepływa przeciekająca woda, bo każdy beton namaka. Jednak te kanaliki pozwalają na utrzymanie w absolutnej suchości odpowietrznej części zapory, bo nie dopuszczają do niej wody. Dlatego woda nie zamarza w korpusie i nie kruszy jego betonu.

- Ten przemyślny system sprawdził się - mówi inż. Mikołaj Filimoniuk, który do zeszłego roku był przez 40 lat kierownikiem zapory. - Potwierdziliśmy to podczas remontu, jaki wykonywany został w ostatnich czterech latach.

20 milionów!

Otwarcie tamtej wspaniałej zapory było w grudniu 1936 r. wielkim świętem narodowym. Do Porąbki zjechali: prezydent Ignacy Mościcki, wicepremier i minister skarbu Eugeniusz Kwiatkowski i arcybiskup Adam Sapieha (późniejszy kardynał), który poświęcił Porąbkę. To była wielka manifestacja polskich możliwości i sztandarowe dzieło młodego państwa.

Oddano ją 13 grudnia, ale to nie był koniec budowy. Nie było jeszcze mechanizmów i zasuw, zamówionych w Szwajcarii, wież nad nimi, nie było planowanej tu elektrowni. Ale tama w Porąbce już złagodziła skutki wielkich powodzi.

Inwestycja kosztowała 20 milionów złotych - gigantyczną sumę. W niej 4,5 miliona przeznaczono na wykup kilkuset domów i gospodarstw, których grunty są dziś na dnie Jeziora Międzybrodzkiego. Ludzie znaleźli nowe miejsca do życia m.in. w Kętach, Czańcu, Kobiernicach. Odszkodowania wahały się w granicach 30-50 tys. zł, takie były ceny. Dla porównania: wykwalifikowany robotnik na budowie Porąbki zarabiał na miesiąc 60 zł, majster - 120, inżynier - 350, a kierujący całością inż. Skrzyński - 1200 zł!

W czasie wojny tama była obiektem strategicznym, a niemiecki okupant najpierw chronił ją przed lotnictwem balonami zaporowymi, a potem próbował wysadzić, gdy uciekał. Nie udało się zniszczyć tej solidnej budowli. Ładunki wybuchowe uszkodziły tylko jedno przęsło mostowe nad kanałami wylotowymi. A może tylko o to chodziło, żeby była nieprzejezdna?

Kaskada

Elektrownia powstała w latach 50. i pracuje do dziś. W połowie lat 60. do zapory w Porąbce dołączyły w poskramianiu Soły tamy w Tresnej i Czańcu - tworząc kaskadę rzeki Soły i Hydrowęzeł Beskidzki. W latach 70. powstało ostatnie ogniwo systemu - unikalny zbiornik i elektrownia szczytowo-pompowa na górze Żar. Nie ma w Polsce drugiej tak kompleksowo zabudowanej i ujarzmionej rzeki. Gdyby nie kaskada zapór, to powódź roku 1997 zniszczyłaby Porąbkę, Kęty, Oświęcim i wiele innych miejscowości. Kierowany z żywieckiego inspektoratu system ocalił je - redukując przepływ z 1300 metrów sześciennych na sekundę, które wpadały do jezior, do wypływających z nich 350 metrów.

Szwajcarski zegarek

Dzisiaj zapora w Porąbce ma za sobą tak gruntowny remont, jakiego nie miała nigdy. Umożliwiły to wielomilionowe kredyty z Europejskiego Banku Inwestycji i dotacje z budżetu państwa. Remont trwał cztery lata, zaczął go kierownik Mikołaj Filimoniuk, a kończy obecny Jarosław Pechciński. Kiedy obaj pokazują zaporę, widać, jaką dumą ich napełnia. - Niedawno byli u nas Słowacy - opowiada inż. Pechciński. - Nie mogli uwierzyć, że te szwajcarskie urządzenia sprzed 70 lat nadal działają. Myśleli, że pokazuję im muzealną sztolnię.

- Urządzenia są oczywiście wyremontowane, z nowymi silnikami, łożyskami i instalacją, ale to wciąż jest ten sam szwajcarski mechanizm, precyzyjny jak zegarek - dodaje inż. Filimoniuk - i do jego obsługi nadal wystarczy sześciu ludzi. Porąbka jest dziś nie tylko zaporą, ale też malowniczym obiektem turystycznym, ściągającym tysiące turystów. Można ją podziwiać z zewnątrz, ale grupy zorganizowane mogą też zwiedzać ją od środka. Wystarczy umówić się telefonicznie.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zywiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto