Większość gości była zadowolona z pobytu u mnie, ale największym problemem jest ich ściągnięcie - mówi Krystyna Kubień, która prowadzi gospodarstwo agroturystyczne w Lipowej. Chociaż agroturystyka jest obecna na Żywiecczyźnie od wielu lat, rozwija się bardzo powoli, a kolejne osoby coraz trudniej przekonać do wejścia w interes. Jednak dla ziemi żywieckiej wciąż jest bardziej szansą, niż przeżytkiem, tym bardziej, że wkrótce wejdzie do szkół. Od 1 września w Zespole Szkół Rolniczych w Żywcu Moszczanicy zostaną utworzone technikum dla dorosłych w zakresie technik żywienia i gospodarstwa domowego oraz liceum agrobiznesu dla dorosłych. Oparte będą o zasadniczą szkołę zawodową. Wkrótce także Beskidzka Wyższa Szkoła Turystyki uruchomi studia podyplomowe z tej branży.
- Typowe gospodarstwo agroturystyczne ma powierzchnię powyżej hektara. Prowadzący może wynająć do pięciu pokoi i wtedy jest zwolniony z podatku dochodowego. Od lat prowadzimy kursy agroturystyczne. Udział w nich upoważnia do wzięcia kredytu preferencyjnego na rozwój agroturystyki. Zainteresowanie jest bardzo duże. Ostatnio prowadziliśmy dwa kursy na zlecenie Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Na każdy przyszło 120 osób. Problemem jest jednak to, że nie ma tak dużego napływu turystów jak kiedyś. Ludzie mają coraz mniej pieniędzy. Mimo to, uczymy ludzi, że prowadzenie takiego gospodarstwa może być dla nich dodatkowym źródłem utrzymania - powiedziała Zofia Piecuch z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Żywcu. Dodała, że dużo zależy także od miejscowości, w której działa gospodarstwo. Wystartować w Ujsołach, Rajczy czy Węgierskiej Górce jest o wiele łatwiej niż w Lipowej.
Nigdzie jednak turyści na letnisko nie pchają się drzwiami i oknami. U Heleny Harmaty z Rycerki, chociaż nie ma na wsi praktycznie żadnej konkurencji, goście zdarzają się jedynie w wakacje i weekendy. W Jeleśni jest podobnie. Maria Gawlas od ośmiu lat prowadzi gospodarstwo w Sopotni Wielkiej. Opowiada, że przez ten czas różnie bywało. Teraz przyszedł kolejny regres, a dowodem tego jest fakt, że w ferie miała trzech gości. Podkreśla, że szansą na wyjście z kryzysu mogą być gospodarstwa ekologiczne.
Krystyna Kubień martwi się, że w gminie Lipowa nie ma tylu atrakcji, co w pobliskim Szczyrku i innych żywieckich miejscowościach. - Przecież turysta nie będzie tylko siedział i patrzył na gospodarza, jak ten doi krowę. Trzeba mu coś więcej zaproponować - twierdzi.
Nie każdemu. Dla wielu osób agroturystyka to sposób na spędzenie wolnego czasu z dala od codziennego zgiełku. Najważniejsze są cisza i spokój.
- Po dwóch dniach potrafię wyczuć, czy przyjezdny życzy sobie naszej obecności - mówi Kubień. - Jeżeli tak, dzieci turystów wychodzą ze mną w pole, do stajni. Lepiej się poznajemy z całą rodziną - dodała.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?