O 60. rocznicy użycia w polskich górach śmigłowca podczas akcji ratunkowej poinformowała Grupa Beskidzka GOPR. - Możliwość szybkiego przekazania załodze i transport drogą powietrzną do szpitala, niejednokrotnie uratowała życie poszkodowanym w górach - podkreślili ratownicy. Dodali, że przebieg akcji ratunkowej na Rysiance opisał w swoich wspomnieniach Jerzy Podgórny, który kierował akcją.
- Jest 28 lutego 1961 roku, pełnię służbę w Centrali Grupy Beskidzkiej GOPR w Bielsku (kierownik Grupy Marian Tadeusz Bielecki, którego jestem zastępcą, wyjechał służbowo do Krakowa, gdzie razem z Komisją Turystyki Narciarskiej pracowaliśmy przy planowaniu budowy szlaków). O godz. 13.20 otrzymuję wiadomość ze schroniska PTTK na Rysiance o nieprzytomnych turystach (30-letnia kobieta z Katowic, 29-letni mężczyzna z Warszawy), którzy ulegli zaczadzeniu. Przekazuję wskazówki osobom gotowym udzielać pierwszej pomocy dotyczące podjęcia koniecznych czynności ratunkowych. Proszę o szczegółowe informacje o warunkach atmosferycznych (widoczność, pułap chmur) panujących w rejonie Rysianki - wspominał Jerzy Podgórny.
Dodał, że połączył się wówczas z Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego i Zespołem Lotnictwa Sanitarnego. Zgłosił wypadek i zasugerował użycie helikoptera.
- Jest decyzja, która mocno mnie zaskakuje - zgoda. Powiadamiam lekarza Grupy Beskidzkiej Zbigniewa Tusiewicza, pełniącego w tym dniu dyżur w Szpitalu Miejskim w Bielsku. Zawiadamiam Jana Loskę - ratownika z SR Szczyrk, który do Złatnej ma udać się sanitarką "Lublin". O godz. 14:25 helikopter startuje z Katowic, po 25 minutach ląduje na lotnisku Bielsko Aleksandrowice. Na pokładzie pilot Jan Kozłowski i mechanik podejmują mnie oraz lekarza Zbigniewa Tusiewicza. Warunki lotne dobre. Na wysokości Żywca ze śmigłowca dostrzegam jadącego Jana Loskę i sanitarkę "Lublin". O godz. 15:20 śmigłowiec jest już na Rysiance, ląduje na specjalnie przygotowanym przez przygodnych turystów lądowisku. Poszkodowanym natychmiast udzielana jest pomoc medyczna. Maszyna jest przygotowywana do transportu poszkodowanych, by jak najszybciej mogli znaleźć się w szpitalu. O 15:40 śmigłowiec startuje z poszkodowanymi i lekarzem GB GOPR do Bielska. Na pokładzie z oczywistych przyczyn zabrakło dla mnie miejsca - relacjonował Jerzy Podgórny.
Następnie Jerzy Podgórny rozpoczął powrót na nartach do Złatnej na umówione miejsce kierowcą sanitarki "Lublin". Spotkali się o godz. 17.00. Do Centrali Grupy Beskidzkiej GOPR w Bielsku-Białej wrócił o godz. 20.00 uprzednio zaliczając ze swoim kolegą Janem Loską awarię sanitarki - ratownicy złapali gumę w Ujsołach.
- Zaczadzeni poszkodowani przeżyli, wspólnie uratowaliśmy ich życie - kończy swoje wspomnienia Jerzy Podgórny.
Jak zapisał w swoich wspomnieniach, czas trwania akcji ratunkowej od momentu przylotu śmigłowca na lotnisko w Aleksandrowicach (14.50) do momentu przekazania poszkodowanych w szpitalu (16.15) wyniósł 1 godzinę i 25 minut. Natomiast całkowity czas od momentu przyjęcia zgłoszenia (13.20) do chwili zakończenia działań (20.00) 6 godzin 40 minut.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?