Jarosław Miodoński, dwudziestokilkuletni sportowiec z Żywca, poskarżył się policji na zachowanie Andrzeja Marszałka, biznesmena i szefa powiatowego SLD. Twierdzi, że Marszałek naubliżał mu i skrzywił... koło roweru.
Do żywieckiej policji trafił wniosek Miodońskiego o wszczęcie postępowania wobec Andrzeja Marszałka, właściciela jednego z komisów samochodowych, a ponadto szefa powiatowych struktur SLD. W czwartek około godz. 20 Miodoński wjechał na swoim rowerze na parking komisu. Ochroniarz zgodził się wpuścić go na teren komisu, bo rowerzysta był zainteresowany jednym z samochodów.
— Gdy już miałem wychodzić, usłyszałem wiele wulgarnych słów pod swoim adresem od pana Andrzeja. Kopnął w tylne koło mojego roweru, które się wykrzywiło. To jest koło karbonowe, nie da się go wyprostować — opowiadał DZ mężczyzna. Miał też usłyszeć od Marszałka, że lepiej, „żeby mu rower ukradli, niż żeby miał wybite zęby”.
Policja prowadzi teraz postępowanie w sprawie uszkodzenia mienia na kwotę 1 tys. zł i gróźb karalnych.
— Gdy przyjechała policja, pana Marszałka już nie było. Podobne zachowanie nie przystoi takiemu człowiekowi — twierdzi Jarosław Miodoński.
Andrzej Marszałek w rozmowie z DZ przedstawił zupełnie inną wersję. — Ten mężczyzna wtargnął na teren parkingu, oparł swój rower o samochód. Mówiłem mu, że jest specjalny parking dla rowerów, ale on stwierdził, że tam mogą mu ten rower ukraść. Był arogancki, napastliwy. Nie dotknąłem ani jego, ani jego roweru. Wezwałem ochroniarzy — mówi Marszałek.
Opowieść o tym zdarzeniu migiem rozeszła się wczoraj po całym Żywcu.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?