Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cechy rzemieślnicze w Żywcu. Cz. I [ZDJĘCIA CZYTELNIKA]

JM
Zdjęcie przedstawiające władzę żywieckiego cechu piekarzy z opisanymi osobami z roku około 1930. Występuje na nim dziadek żony naszego Czytelnika Tadeusza Rodzonia, Józef Zyzak (1863 - 1935), którego dom i piekarnia stały na rogu ulic Podwale i Kościuszki - w rejonie, gdzie obecnie jest rondo przed mostem.
Zdjęcie przedstawiające władzę żywieckiego cechu piekarzy z opisanymi osobami z roku około 1930. Występuje na nim dziadek żony naszego Czytelnika Tadeusza Rodzonia, Józef Zyzak (1863 - 1935), którego dom i piekarnia stały na rogu ulic Podwale i Kościuszki - w rejonie, gdzie obecnie jest rondo przed mostem. arc Tadeusz Rodzoń
- We wszystkich cechach w Żywcu rokrocznie nieżonaty mistrz achtelem piwa musiał odkupywać swą wolność kawalerską. Tak w cechu garncarskim, szewskim, rzeźnickim „mistrz bez żony będący ma dać pierwszego roku bykowe pół achtela piwa, drugiego achtela, trzeciego roku beczkę i tak każdego roku , póki się nie ożeni - pisze Czesław Janik w opracowaniu „Z przeszłości cechów żywieckich”.

Jedną z zasług Komorowskich w rozwoju naszego miasta było powstanie cechów rzemieślniczych. Trudno sobie wyobrazić historię Żywca bez ich działalności.

- Przez zakładanie cechów stwarzali Komorowscy w Żywcu element rzemieślniczy, który razem z kupcami stanowił podstawę rozwoju miasta, sobie zaś przyczyniali dochodów, bowiem cech prócz podatków musiał oddawać bezpłatnie do zamku część swych wyrobów - pisze Czesław Janik w opracowaniu „Z przeszłości cechów żywieckich”.

Zanim osoba zajmująca się danym zawodem uzyskała stopień mistrza, który upoważniał do samodzielnego prowadzenia rzemiosła, przejść musiała dwa niższe stopnie: terminatora (zwanego w Żywcu najczęściej pacholikiem) i czeladnika (towarzysza, wyzwolonego, starszego).

- Aby zostać uczniem, trzeba było odpowiedzieć pewnym warunkom, jak urodzenie w małżeństwie, wyznanie katolickie, założenie, opłata i świadczeń przewidzianych w ustawie cechowej - pisze Czesław Janik.

Po nauce, która w cechach żywieckich trwała od 1 do 5 lat, uczeń zostawał czeladnikiem i wpisany został do księgi cechowej jako towarzysz. Nie działo się to jednak automatycznie. Chętny musiał najpierw zdać egzamin, który odbywał się podczas tzw. wyzwolin.

- Wszystkie cechy żywieckie wymagały od towarzysza wędrówki tj. pracy u mistrzów w obcych miastach - pisze autor „Z przeszłości cechów żywieckich”.

Najwyższym szczeblem był stopień mistrza. Mogli otrzymać go ci, którzy przeszli dwa niższe szczeble, a także wypełnili pewne warunki, jak uzyskanie obywatelstwa miejskiego, ożenienie się z katoliczką, okazanie „listu dobrego zachowania się od rzemiosła swego, mianowicie gdzie się go uczył i skąd przybył”. W tym miejscu ciekawostka.

- We wszystkich cechach w Żywcu rokrocznie nieżonaty mistrz achtelem piwa musiał odkupywać swą wolność kawalerską. Tak w cechu garncarskim, szewskim, rzeźnickim „mistrz bez żony będący ma dać pierwszego roku bykowe pół achtela piwa, drugiego achtela, trzeciego roku beczkę i tak każdego roku , póki się nie ożeni - pisze Czesław Janik.

Warto wspomnieć, że prawie równocześnie z cechami powstawały w Żywcu gospody. To tam odbywały się narady, wybierano cechmistrzów, załatwiano sprawy sporne między członkami cechów, wyzwalano uczniów i goszczono wędrownych.

- Była więc ona ośrodkiem życia towarzyskiego i w znacznej mierze odpowiadała dzisiejszym świetlicom - czytamy w publikacji „Z przeszłości cechów ży-wieckich”.

Na czele gospody stał ojciec gospody mający do pomocy dwóch balcesorów. Był on - jak pisze Janik - wybierany przez mistrzów z pośród najbardziej zasłużonych dla cechu. On reprezentował go na zewnątrz, przechowywał tradycje i zwykle był nim sam cechmistrz.

Cechy zajmowały się sprawami swego rzemiosła w sposób bardzo szeroki, ponieważ posiadały władze sądową i administracyjną. Natomiast podstawowym ich zadaniem była organizacja produkcji. - Do zadań cechu należały także postanowienia co do kupowania surowca, określania wynagrodzenia towarzyszów, liczby warsztatów, liczby uczniów , czy długości czasu pracy - pisze Czesław Janik.

Cechy żywieckie miały charakter religijny i humanitarny. Każdy obierał sobie ołtarz, który fundowany był z pieniędzy cechu. Członkowie organizacji wybierali sobie także patrona organizacji.

- We wszystkich przywilejach spotykamy przepisy, dotyczące wspólnych nabożeństw, pomocy ubogim i chorym, a także pogrzebów (...). Za nieprzybycie na pogrzeb, mszę żałobną („brata naszego albo siostry naszej”), statuty nakładały karę - pisze Czesław Janik.

Wszystkie cechy brały udział gremialny w uroczystościach kościelnych, jak rezurekcja, a zwłaszcza w procesji Bożego Ciała. Jako instytucje humanitarne opiekowały się natomiast chorymi, podupadłymi, wdowami i sierotami.

- Wdowom pomagano w ten sposób, że pomagano im prowadzić rzemiosło męża, dawano zdolniejszych do pomocy, dzieciom zaś ułatwiano osiągnięcie mistrzostwa, podobnie jak zięciom lub towarzyszom, żeniącym się z wdową po mistrzu - pisze autor „Z przeszłości cechów żywiec-kich”.

Wśród zadań jakie stawiano przed członkami cechów było także pilnowania porządku w mieście. Podczas najazdu nieprzyjacielskiego członkowie cechu stawiali do obrony miasta i dlatego w arsenałach cechowych gromadzono broń, która corocznie lustrowała Rada Miejska.

***
Po publikacji materiału w Tygodniku Żywieckim skontaktował się z naszą redakcją pan Tadeuszu Rodzoń, który przesłał stare zdjęcie z domowego archiwum, przedstawiające m.in. władzę żywieckiego cechu piekarzy z roku około 1930.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zywiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto