Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Moje muzyczne przesłanie

marianna lach
Jacenty Ignatowicz i jego popisowe granie na liściu.  MARIANNA LACH
Jacenty Ignatowicz i jego popisowe granie na liściu. MARIANNA LACH
Dla nich to egzotyka. Gdy zagram góralskie pieśni i melodie na rogu, mówią że to tak, jak statek na morzu — opowiada Jacenty Ignatowicz, muzyk-folklorysta z Żywca.

Dla nich to egzotyka. Gdy zagram góralskie pieśni i melodie na rogu, mówią że to tak, jak statek na morzu — opowiada Jacenty Ignatowicz, muzyk-folklorysta z Żywca. Już od kilku tygodni koncertuje w szkołach i przedszkolach na Pomorzu, dla dzieci małych, dużych, specjalnej troski, tych, którzy chcą go słuchać. Grał już w Gdańsku i Gdyni, obecnie muzykuje w Szczecinie. Zachwyt ogarnia słuchaczy za każdym razem, z wielu stron płyną podziękowania, gratulacje, gorące oklaski w trakcie występów. Zwłaszcza, gdy pan Jacenty gra na liściu.

Żywiec mu bliski

Chociaż urodził się w Parczewie, o Żywcu właśnie mówi jak o małej ojczyźnie. — Przyjechałem tu na kurs nauczycielski, do szkoły rolniczej w Moszczanicy — opowiada agronom z wykształcenia. — Spodobało mi się tu, podobnie jak mojej żonie. Zapytałem dyrektora szkoły czy jest praca. No i zostałem — tłumaczy Ignatowicz, który w Szkole w Moszczanicy pracować zaczął w 1979 roku. Od razu zaczął też szukać miejsca, gdzie mógłby wyzwolić muzyczną pasję. Najpierw był zespół Pilsko, z którym koncertował m.in. we Francji i Włoszech. Potem jeszcze współpraca z Ziemią Żywiecką i Groniami. Teraz Jacenty Ignatowicz ma na koncie najwyższe nagrody wielu festiwali, w tym Złote ŻywieckieSerce, laur główny Festiwalu Folkloru Górali Polskich. Chociaż nie ma w zakresie muzykowania na ludowych instrumentach żadnego wykształcenia, będąc już na emeryturze otrzymał propozycję pracy ze studentami.

— Zadzwoniła do mnie sekretarka rektora. Spytała czy będę w domu, bo jego magnificencja chciałby ze mną rozmawiać. Byłem zaskoczony — przyznaje muzyk. Potem padły słowa: "Widziałbym pana na uniwersytecie". Ignatowicz rozpoczął pracę akademicką, wykładając folklorystykę w cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego.

Powstał też podręcznik akademicki ze zdjęciem instrumentalisty grającego na dudach na okładce, a wewnątrz publikacji na okarynie.

Pasja poparta zbiorami

Muzyczna Izba Regionalna Jacentego Ignatowicza przy Zespole Szkół Rolniczych w Żywcu Moszczanicy to prawdopodobnie największy prywatny zbiór instrumentów ludowych w Beskidach. Są tam trombity, dudy, piszczałki, heligonki, fujarki, okaryny i wiele innych. Wyrzeźbieni w drewnie muzykanci i rolnicze sprzęty oraz przedmioty codziennego użytku dawnych górali wzbogacają zbiór pasjonata, który z poświęceniem wyszukuje unikatowych drobiazgów.

— Miałem raz majstra, który chciał mi sprzedać albo trzydzieści piszczałek, albo żadnej. Kupiłem wszystkie i jedna z nich okazała się prawdziwym majstersztykiem — obrazuje trud znalezienia wartościowego instrumentu kolekcjoner.

Chopin i Wojewódzki

Muzyk z Żywca był jednym z pierwszych gości popularnego programu telewizyjnego Kuby Wojewódzkiego. Dostał się tam bynajmniej nie przypadkiem. — To pan nie wie? Przecież cała Polska czyta o panu, a nawet świat — brzmiały słowa osoby zapraszającej Ignatowicza do udziału w telewizyjnym talk show.

Okazało się, że w jednym z ogólnopolskich tygodników docierających również zagranicę była relacja z imprezy muzycznej. Opisywano w niej Konkurs Chopin Open w Krakowie, gdzie Ignatowicz ujął publiczność swoim kunsztem i zaskoczył umiejętnościami. Zagrał Poloneza As-dur na liściu wierzby.
— Z tym liściem narobiłem tam zamieszania — uśmiecha się.

Wiatr w żagle

Żyjmy weselej, jeśli nie bogaciej — brzmi sztandarowe motto muzykującego nauczyciela. Przekazując sporą dawkę wiedzy o zwyczajach górali, roli instrumentów ludowych i ich pochodzeniu, próbuje w czasie swoich koncertów zachęcić młodzież do działania.

— Też możesz grać tak jak ja albo nawet i lepiej, bo jesteś młody! Pod warunkiem, że nie będziesz wiecznie siedział w domu przed komputerem czy telewizorem — mówi do dzieci i młodzieży, które gromko oklaskują jego żywe, wesołe, przepełnione muzyką i folklorem występy. W ten sposób swoim młodym słuchaczom aplikuje zastrzyk energii i wiary w siebie, daje wiatr w żagle.

Jego show naszpikowane jest psychologicznym podejściem do pokolenia Internetu, które ma podbudować wiarę we własne siły.

— To takie ważne w dzisiejszych beznadziejnych dla młodych czasach, braku perspektyw, kółek zainteresowań i zajęć pozalekcyjnych — przyznaje artysta. Szczególnie gromki aplauz otrzymuje po zagraniu współczesnych piosenek na starych instrumentach ludowych.

— Najpierw gram góralskie melodie, potem, dla odmiany z piszczałki pasterskiej rockandrolla wykrzesam, czy coś z Beatlesów na multankach. Żeby pokazać, że każdy może muzykować, bawić siebie i innych — przyznaje Ignatowicz. Jest bardzo szczęśliwy, gdy po koncercie wychodzi ze szkoły i widzi dzieciaki, które próbują z liścia wydobyć składne dźwięki.

— Gram im najpierw trzymając liść obiema rękami, potem jedną, aż w końcu pokazuję najtrudniejszą sztukę — gram skocznie trzymając liść jedynie ustami. Mój syn Wojtek też tak potrafi — przyznaje. Swoją miłość do muzyki i folkloru nieustannie przelewa na dzieci, oczywiście również swoje. Cała trójka muzykuje, a najmłodszy syn Wojtek profesjonalnie gra z tatą na festiwalowych scenach.

Góral rozchwytywany

To nie pierwsza podróż Ignatowicza po Polsce. Wszystko zaczęło się od koncertowania w domach wczasowych i na koloniach na Żywiecczyznie, potem w dalszej okolicy Teraz zapraszany jest często na Słowację i do Czech, koncertował na scenach Francji, Bułgarii, Turcji, USA.

Wszystkich olśniewają zwłaszcza nuty wydobywane przez muzyka z liścia, na którym gra Schuberta, Bacha, Sinatrę czy "Ave Maria".
— Najlepsze są z gruszy, żywopłotu i ligustru. Teraz gram na liściach żółtych, jesiennych albo liściach kwiatów doniczkowych, oczywiście bez ich odrywania — przyznaje Ignatowicz.Do domu wróci prawdopodobnie na święta Bożego Narodzenia. Pytany, czemu nie koncertuje u siebie, obiecał że na wiosnę spróbuje przygotować ofertę dla szkół na Podbeskidziu. To też wymaga czasu.
— Miałem już koncerty w kilku szkołach na Żywiecczyźnie, ale u siebie nie jestem taki egzotyczny — tłumaczył Ignatowicz.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zywiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto