— Jechałam od lekarza z moim trzymiesięcznym dzieckiem. Siedziało w foteliku na tylnym siedzeniu. Nagle gruchnęło, przygniotło nas, poleciały szyby — opowiada Aleksandra Mędrala z Jeleśni.
W ubiegły piątek, gdy rozszalała się wichura, przejeżdżała przez Żywiec ulicą Witosa. Z jednego ze starych dębów oderwał się potężny konar i spadł na samochód. Toyota carina, nie pierwszej już młodości, była jedynym środkiem lokomocji w domu Aleksandry Mędrali. Wożony był nią również niepełnosprawny członek rodziny na rehabilitację. Teraz wóz nadaje się do kasacji.
— Winą obarczam Powiatowy Zarząd Dróg, bo to droga powiatowa. Jeśli nie otrzymam odszkodowania, to sprawę podam do sądu — mówi Mędrala. Wczoraj straty szacowali na miejscu w Jeleśni inspektorzy towarzystwa ubezpieczeniowego. Chociaż Tomasz Lukas, szef PZD przyznaje, że do podobnej katastrofy mogło dość wszędzie i przytrafić mogła się każdemu, nie uważa roszczeń za nieuzasadnione.
— Pamiętnego piątku na drogi zwaliło się około 70 drzew. Uszkodzone zostały na przykład autobus i ciężarówka, kilka innych samochodów osobowych — tłumaczył Lukas.
Powiat w tym roku nie zajmował się pielęgnacją przydrożnych drzew na terenie miasta, w innych częściach Żywiecczyzny robią to w zasadzie w minimalnym stopniu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, bo nie ma pieniędzy. O stan drzew przy Witosa powinien też zadbać administrator parku.
— Mamy wszystkie drogi ubezpieczone od zdarzeń losowych. W miarę możliwości za pośrednictwem towarzystwa ubezpieczeniowego będziemy próbować przyspieszyć proces odszkodowawczy — przyznał Lukas. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Co by było wtedy?
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?