Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od pretensji do zbrodni droga daleka

BEATA SYPUŁA
Miłość jak z Harlequina albo telenoweli brazylijskiej wzbudziła zaciekawienie i falę plotek. Żeby jednak Romuald Hałabuda zdolny był do zlecenia zbrodni, w to ludzie nie dawali wiary.

Miłość jak z Harlequina albo telenoweli brazylijskiej wzbudziła zaciekawienie i falę plotek. Żeby jednak Romuald Hałabuda zdolny był do zlecenia zbrodni, w to ludzie nie dawali wiary. Sam pomawiany o wynajęcie killera milczał. W miniony wtorek zdecydował się mówić.

Poruszająca wieść, jakoby przedsiębiorca budowlany z Żywca, Romuald Hałabuda, miał zlecić zabójstwo znanego dziennikarza Piotra Najsztuba, przed miesiącem zelektryzowała wszystkich. Wielu poddawało w wątpliwość doniesienia redaktora naczelnego "Przekroju". Na Żywiecczyźnie Hałabuda jest znany i ceniony jako rzutki biznesmen, ofiarodawca niemałych kwot na rzecz potrzebujących dzieci, założyciel największego w Polsce ośrodka hippicznego u podnoża Grojca. Z drugiej jednak strony znane były jego kłopoty rodzinne. Ludzie mówili, że córka znalazła kolejnego partnera i dla niego porzuciła męża, dwójkę dzieci, ale też wygodne i dostatnie życie. We wtorek w redakcji "DZ", w asyście Krzysztofa Rutkowskiego, znanego detektywa i Dariusza Janasa, nie mniej znanego jeszcze niedawno stołecznego policjanta, Hałabuda wyjawił nam całą prawdę.

- To właśnie wasi dziennikarze rzetelnie relacjonowali sprawę i waszym Czytelnikom należą się wyniki naszej pracy - powiedział Krzysztof Rutkowski.

Jego Biuro Doradcze zostało wynajęte przez Romualda Hałabudę w jednym celu: sprawdzić kulisy tego absurdalnego dla niego oskarżenia. Dziś Rutkowski i jego współpracownicy są pewni: nie było zlecenia zabójstwa Piotra Najsztuba, życie jego i żony Sylwii nie było zagrożone.

- Nie znałem jeszcze Romualda Hałabudy, gdy usłyszałem wieść o zleceniu przez jakiegoś przedsiębiorcę zabójstwa Najsztuba za 400 tys. zł. Powiem szczerze: rozśmieszyło mnie to. Pomyślałem: też sobie obiekt wybrali - opowiada Dariusz Janas.

Biuro Rutkowskiego nie wnika w sprawy rodzinne Hałabudów, choć domyśla się, że stały się one kanwą dla tak nieprawdopodobnej historii. Dziś poróżnieni są wszyscy ze wszystkimi. Aby odtworzyć fakty, cofamy się do wiosny 2002 r., kiedy pod Grojcem pojawił się fotoreporter "Gazety Wyborczej", Robert Krzanowski.

- To była miłość od pierwszego wejrzenia. Został trafiony strzałą Amora z odległości jednego metra w sam środek serca i do dziś chodzi z tą strzałą - ocenia ojciec.

Jeszcze tego samego dnia Adrianna dostała pierwszy miłosny SMS, potem kolejne. Były zdjęcie przesłane na jej skrzynkę elektroniczną, częste i długie telefony. Nic nie zapowiadało dramatu, w czerwcu 2002 r. odbyło się huczne przyjęcie weselne Ady i jej paroletniego partnera, ojca dwóch synów, a w lipcu Ada nagle zniknęła na tydzień. Wróciła do domu przywieziona przez ojca i długo leczyła rany duszy. Rodzina zorganizowała wyjazd do Zakopanego.

- Już następnego dnia towarzysząca jej nasza przyjaciółka zadzwoniła, że Ada rano spakowała walizkę i odeszła - relacjonuje Romuald Hałabuda.

Jednocześnie w jego żywieckiej firmie pojawiła się Sylwia Najsztub. Kiedy poinformowała przedsiębiorcę odmawiającego pożyczenia 200 tys. zł, że Ada odchodzi - ojciec skojarzył szybko:

- Ma kochanka - orzekł krótko. Zapytał, czy to Robert Krzanowski. Najsztubowa zaprzeczyła. Po czasie okazało się, że Hałabuda się nie mylił, znał fotoreportera z czasów jego pobytu na Żywiecczyźnie. Widoczne było jego zauroczenie Adrianną. Czy ojciec usiłował przeciąć rodzącą się nić miłości?

- Pan Hałabuda z torebki swojej córki, a mojej dziewczyny, zabrał wszystkie dokumenty mojego auta. Mimo obietnic ich nie oddał, z tego tytułu mam mnóstwo problemów. Na drodze publicznej w Żywcu zepchnął mnie swoim samochodem terenowym. W Wigilię groził telefonicznie, że zajmie się moimi rodzicami. Dlatego nie zamierzam wycofać doniesienia do prokuratury o groźbach karalnych wobec mnie. Niech organy ścigania uczciwie przeprowadzą sprawę - mówi nam Robert Krzanowski.

Sam Hałabuda ma żal do Sylwii Najsztub, że gościła parę kochanków, do obojga Najsztubów, że wypierali się swojej znajomości z Krzanowskim, a załamanej Adriannie załatwili wizytę u psychologa, choć powinni powiadomić rodzinę. Czy dlatego rzekomo zaplanował mord?

- Hałabuda mi groził: że mnie wykończy, zniszczy, że znikniemy z żoną z powierzchni ziemi - mówi Piotr Najsztub i nie zamierza wycofać oskarżenia.

Adrianna nie ukrywa, że ma do ojca żal o granie dziećmi przeciwko niej. Mówi: - Kocham mojego ojca. Nie będę przeciwko niemu zeznawać. Będę jednak musiała w asyście policji odebrać swoje dzieci, które po rozwodzie przyzna mi sąd.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zywiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto