– Przewód sądowy wykazał, że te osoby zaniedbały swoje obowiązki. Nieumyślnie spowodowały śmierć dwójki swoich nieletnich dzieci – stwierdził prokurator Sowa. Dodał, że tragicznej nocy rodzice nie byli w stanie pomóc wszystkim swoim dzieciom, gdyż byli pod tak dużym wpływem alkoholu, że nie potrafili racjonalnie myśleć oraz podejmować racjonalnych działań, żeby wynieść dzieci z palącego się domu. Do wniosku prokuratora przychyliła się obrona oskarżonych. –G dyby nie ten alkohol dzieci mogłyby żyć –stwierdziła obrona.
Do pożaru doszło w nocy z 1 na 2 lipca ub. roku. Pół godziny po północy w drewnianym domku pojawił się ogień. Zpłonącego budynku udało się wydostać 22-letniej Karolinie K., 30-letniemu Damianowi M. oraz ich synowi 4-letniemu Oskarowi. W pożarze zginęło dwoje ich młodszych dzieci 11-miesięczny Krystian i 2-letni Patryk. Tragicznej nocy u obu rodziców stwierdzono obecność alkoholu, mieli po około 3 promile. Z zeznań złożonych przed rozprawą wynikało, że w ciągu dnia Damian M. wypił 7-8 piw, a Karolina K. 4,5 butelki piwa. Tego dnia oskarżony wspólnie z dziadkiem naprawiał uszkodzone przyłącze wody.
Dzisiaj przed sądem zeznawali dziadkowie Damiana M. mieszkający w pobliżu domu, który uległ spaleniu, pracownica opieki społecznej oraz policjanci, którzy po tragedii zostali wezwani na interwencję domową przez matkę Damiana M.
– Obudziły mnie krzyki: „Jezu, pali się!” „Ratunku!” – zeznawał dziadek Damiana M. Zaznaczał, że chcieli ratować pozostałe dzieci, ale ogień tak szybko się rozprzestrzenił i był tak duży, że nie dało się wejść do domu. Zapewniał też, że kiedy ostatni raz widział wnuka po południu, to był trzeźwy. O tym, że Damian M. był trzeźwy jeszcze około godz. 20.00 zapewniała także jego babcia.
– Często odwiedzałam tą rodzinę, ale problemów alkoholowych nie zauważyłam. Zawsze byli trzeźwi – mówiła pracownica socjalna, która robiła wywiady środowiskowe u Karoliny K. i Damiana M. Podkreślała, że dzieci zawsze były zadbane i czyste – Karolina zajmowała się dziećmi (nie pracowała, otrzymywała świadczenia socjalne), a Damian dorywczo pracował przy robotach leśnych. – Sąsiedzi także wyrażali się o nich pozytywnie – stwierdziła pracownica socjalna, ale dodała, że to małe środowisko, w którym nikt nie chce złego słowa powiedzieć na sąsiada.
Zeznający dzisiaj policjanci przypomnieli, że półtora miesiąca po tragedii zostali wezwani przez matkę Damiana M., która stwierdziła, iż syn jest pijany i się awanturuje (do interwencji z powodu alkoholu doszło także przed pożarem).
– Świadkowie próbują bronić oskarżonych – stwierdził prokurator Sowa.
Wyrok zapadnie 28 marca.
Czytaj więcej o pożarze w Nickulinie, zobacz zdjęcia - kliknij TUTAJ
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?