- Należy on do mojej siostry, która mieszka na Śląsku i na razie pozwoliła nam się w nim zatrzymać - tłumaczy Marian Witos, który w niewielkim budynku musi tłoczyć się z żoną, dwójką dzieci (3 i 5 lat), a także z dwoma braćmi oraz mamą.
Choć Urząd Gminy złożył w ich imieniu do wojewody, a ten do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wniosek o pomoc finansową w wysokości 300 tysięcy złotych.
Resort nie zdecydował jeszcze o przyznaniu pomocy Witosom, wiele wskazuje na to, że rodzina ją otrzyma, bo spełniła wszelkie postawione wymogi, ale pojawił się inny problem.
Zdaniem urzędników, pieniądze mogłyby być wypłacone do końca tego roku tylko pod warunkiem, że samorząd znalazłby poszkodowanym lokum, które dałoby się wyremontować do końca grudnia. Pieniądze musiałyby zostać wydane do także końca roku. Czasu jest więc mało. Jeśli z kolei Witosowie zdecydują się na budowę od podstaw, nowego domu, wówczas na pomoc finansową mogą liczyć dopiero w przyszłym roku.
Samorząd lokalny złożył poszkodowanym kilka propozycji, ale z żadnej z nich nie chcieli skorzystać. - Na razie nie znaleźliśmy jeszcze budynku, który by ich zadowolił - przekonuje Józef Bednarz, wójt Milówki.
Poszkodowani zaznaczają, że chcą lokum z godnymi warunkami. - Chcieli remontować nam mieszkanie na stacji kolejowej w Milówce, ale nie chcemy tam zamieszkań, bo mam dzieci, a tam są bardzo strome schody. Wolimy tutaj spędzić zimę - podkreśla Marian Witos. Dodaje, że chcą wybudować nowy domu, również w Prusowie, ale nieco niżej osuwiska. - Mamy już nawet upatrzoną działkę - mówi pan Marian.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?