Skutery w Beskidach. Maszyny szaleją nawet na Pilsku
- Skala zjawiska jest zatrważająca. Wszystko byłoby OK, gdyby jeszcze to tak nie ryczało i nie zostawiało spalin i oleju - przyznaje.
Zwraca uwagę, że głównym przyczółkiem osób jeżdżących na skuterach jest kopuła szczytowa Pilska po polskiej, a także słowackiej stronie.
- To irytuje ludzi. Nie tylko narciarzy i skiturowców, ale i turystów, bo kierowcy skuterów upodobali sobie szlaki. Idąc szlakiem ma się wrażenie , że jechał tu ratrak - taka "autostrada" jest zrobiona przez skutery. Najgorsze to, że nikt nie reaguje - uważa narciarz.
Pinkas kocha góry. Podkreśla, że nie chodzi mu o całkowity zakaz jazdy na skuterach, ale o przypilnowanie tej sprawy.
- Jeśli rok temu było pięć skuterów, to w tym roku jest ich 25, a za rok będzie 50. Jeśli ktoś nie postawi sprawy jasno, to za pięć lat nie będziemy mogli iść w góry, bo będzie tu tyle hałasu maszyn, co w mieście - mówi.
GOPR potwierdza problem
Patryk Pudełko, rzecznik Beskidzkiej Grupy GOPR, przyznaje, że na szczycie Pilska praktycznie nie ma miejsca, które nie byłoby zjeżdżone przez skutery.
- Skuterów jest bardzo dużo. W tygodniu rzadko się pojawiają, ale w weekendy, gdy jest ładna pogoda, przyjeżdżają. Częściej wybierają słowacką stronę Pilska - dodaje.
Goprowcy też korzystają ze skuterów, ale charakter ich używania jest zgoła inny - jeżdżą do wypadków na stokach i akcji poszukiwawczych.
- Wiemy, że jadąc na skuterze wcale nie musimy jeździć po szlaku, czy specjalnie dodawać gazu przejeżdżając obok turystów - mówi.
Tymczasem właściciele skuterów przemykają nieraz w grupie 5-6 maszyn obok turystów czy skiturowców, narażając ich na trafienie zmrożonym śniegiem lub kawałkiem lodu wyrzucanym spod gąsienic.
Nadleśniczy Andrzej Żbikowski z Nadleśnictwa Jeleśnia uważa, że problem skuterów na Pilsku nie jest problemem tego roku, a na pewno nie większym niż w ubiegłych latach.
- Wspólnie z policją i Strażą Graniczną próbujemy coś z tym zrobić. Ale mimo naszych akcji, nie jesteśmy w stanie zahamować niezdrowej sytuacji, w której jeżdżenie po lasach sprawia ludziom przyjemność - mówi.
Zwraca uwagę, że teren szczytu, kopuły Pilska, znajduje się poza administracją Lasów Państwowych. Są tam prywatne grunty i - na dobrą sprawę - ich właściciel może tam się poruszać czym chce.
- Może dojechać tam przez nasz las w celu "wykonania czynności gospodarczych". Ale nie jest określone, co jest czynnością gospodarczą - dodaje.
Nadleśniczy zaznacza jednak, że to nie właściciele gruntów jeżdżą na skuterach - tak wynika ze stwierdzonych przez leśników przypadków.
Policja nie ma skutera
Mirosława Piątek, rzeczniczka żywieckiej policji, przyznaje, że policjanci prowadzą w lasach i górach wspólne służby z leśnikami, ale dotyczą one tylko okresów jesienno-wiosennych.
- W zimie takich akcji nie prowadzimy z uwagi na brak sprzętu - mówi Piątek.
Są jednak policjanci na nartach pełniący służbę na stokach. Trudno jednak wymagać, by ścigali się oni z maszynami. Mogą jednak dać znać patrolom, gdy kierowcy skuterów zjeżdżają w dół, gdzie często mają zaparkowaną lawetę, którą przywieźli skuter.
Inaczej jest w Bielsku-Białej, gdzie zimowa współpraca policji ze strażakami i nadleśnictwem (akcja "Bezpieczny las") kończy się zwykle nałożeniem kilku mandatów na osoby wjeżdżające maszynami do lasu.
Patryk Pudełko nie ma złudzeń - 500-złotowy mandat nie odstraszy kierowcy skutera, który na paliwo do swojej maszyny wydaje 600 zł. A zdaniem Andrzeja Żbikowskiego, problemu nie rozwiąże nawet budowa specjalnego toru.
- Dla kierowców skuterów, tak jak quadów i motocykli, tor będzie atrakcją przez godzinę lub dwie. Nie zastąpi jazdy nieprzetartymi szlakami w nieznaną stronę. A to pociąga ludzi - uważa nadleśniczy.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?