Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trójmiasto. Dziewięć filmów, dziewięć gustów. Spór o wąsy jako dylemat kina

Henryk Tronowicz
Agata Christie zagadnięta o pierwszą filmową adaptację „Morderstwa w Orient Expressie” (1974) wyraziła kurtuazyjnie pochwałę. Autorka powieści jednak zaraz dodała „Zawiodły mnie tylko wąsy Herculesa Poirot. Wąsy mojego bohatera były najwspanialsze w całej Anglii”.

Twórca ekranizacji tegorocznej, Kenneth Branagh potraktował żarcik autorki ze śmiertelną powagą. Wcielając się bowiem w postać legendarnego detektywa, przyprawił sobie wąsy á la cesarz Franciszek (wąsiska jeszcze okazalszego aktor przykleił sobie w filmie „Bardzo Dziki Zachód”).

Reżyser pierwszej ekranizacji „Morderstwa”, Sidney Lumet poprzestał na standardowej ilustracji literackiego kryminału. Proza Agaty Christie go przerosła (a toć miał za sobą arcydzieło „Dwunastu gniewnych ludzi”). Z kolei Branagh (zdobywca Oscara za „Henryka V”) stara się zachować realia epoki i zrazu zapowiada smakowite kino w stylu retro. W prologu robi Herculesowi Poirot atrakcyjne entrée pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie. Lecz potem przebieg śledztwa nieudolnie wikła. A gdy żmudne wysiłki intelektu przenikliwego detektywa usiłuje przedstawić w formach awangardowych, popada w manierę teatru.

W roli Poirota o niebo lepiej pamiętam Alberta Finneya z filmu Lumeta. Zupełnie nie pojmuję, jak doszło do tego, że Penelope Cruz aż tak przeszarżowała rolę misjonarki. Niezawodna u Branagha jest tylko Judi Dench. Kino nie dorasta do literatury?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto