Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Whitney Houston, Jim Morrison, Ryszard Riedel... -wybrańcy bogów umierają nim skończą pięćdziesiątkę

Ola Szatan
Co zabiło 48-letnią Whitney Houston? Dowiemy się za kilka tygodni
Co zabiło 48-letnią Whitney Houston? Dowiemy się za kilka tygodni
Po ubiegłotygodniowej śmierci Whitney Houston, wokalista Lionel Richie wyraził nadzieję, że ludzie będą pamiętać "nie tragedię, ale jej głos". To już kolejna wielka gwiazda, która najwyraźniej nie poradziła sobie ze sławą i życiem w świetle jupiterów. O wyjątkowych artystach, których kariery muzyczne dramatycznie przerwały uzależnienia, pisze Ola Szatan

To ja jestem najgorszym diabłem. Albo jestem swoim najlepszym przyjacielem albo najgorszym wrogiem - powiedziała Whitney Houston w 2002 roku podczas słynnego już wywiadu dla Diane Sawyer, dziennikarki sieci ABC, co przypominała agencja AP.

W minioną sobotę, na dzień przed rozdaniem tegorocznych prestiżowych nagród Grammy, 48-letnia Whitney Houston została znaleziona w wannie w łazience hotelowej w Beverly Hills. Bez oznak życia. O godz. 15.55 (czasu lokalnego) została oficjalnie uznana za zmarłą. Chociaż wyniki badań toksykologicznych znane będą dopiero za kilka tygodni, to podejrzewa się, że piosenkarkę zabiła mieszanka alkoholu, leków i narkotyków. Pogrzeb gwiazdy odbędzie się jutro, w sobotę w kościele w Newark, w którym artystka śpiewała jako dziecko. Uroczystości będą miały charakter prywatny. Rodzina nie wykluczyła jednak, że w późniejszym terminie odbędzie się oddzielne publiczne nabożeństwo żałobne.

Sprzedała miliony płyt

Albumy Whitney Houston sprzedawały się w wielomilionowym nakładzie egzemplarzy. Piosenkarka była laureatką nagród Grammy, American Music Awards, Emmy, czy People's Choice Awards.

Pokochaliśmy ją za wiele przebojów, które na stałe weszły do historii światowej muzyki, na czele z "I Will Always Love You" z filmu "The Bodyguard" (w którym zagrała z Kevinem Costnerem), ale patrzyliśmy też z niedowierzaniem, a czasem też ze złością, jak karierę tej znakomitej piosenkarki, "prawdziwie oryginalnego i niezrównanego talentu" (jak napisał o niej Quincy Jones) stopniowo niszczyło uzależnienie od narkotyków i alkoholu.

Wokalistka publicznie przyznała się do zażywania marihuany, kokainy, a także nadużywania leków. Dwukrotnie przebyła programy leczenia odwykowe-go. Głośno było o awanturach wokalistki z mężem Bobby Brownem (pobrali się w 1992 roku, rozwiedli w 2007), który zaledwie rok po ślubie został oskarżony o stosowanie przemocy wobec żony. Powrót na szczyt okazał się zbyt trudny, jej ostatni album "I Look To You" (z 2009 roku) okazał się kompletną klapą.

Podobno Whitney Houston zaczęła niedawno pracować nad nowymi piosenkami, w planach była też realizacja kolejnego filmu (miała wziąć udział w kontynuacji "Czekając na miłość"). Z drugiej strony pojawiały się ostatnio informacje, że wokalistka znajdowała się na skraju bankructwa, a pieniądze musiała pożyczać od znajomych.

Nie radzili sobie ze sławą i życiem

Śmierć słynnej wokalistki wywołała ogromne poruszenie w świecie muzyki. "Miała wszystko, urodę i wspaniały głos. To smutne, że te dary i zdolności nie przyniosły jej takiego szczęścia, jakie dawały nam" napisała Barbra Streisand. Z kolei Lionel Richie w wywiadzie dla CNN wyraził nadzieję, że po jej śmierci ludzie będą pamiętać "nie tragedię, ale jej głos".

Co stało się z Whitney? Sytuacja ją przerosła, nadmierne okazały się oczekiwania ludzi, którym nie była w stanie sprostać? Czy brak pomocy ze strony najbliższego otoczenia, której zresztą ona sama nie chciała?... Whitney Houston podzieliła tragiczny los Amy Winehouse i Michaela Jacksona. Kolejna wielka gwiazda, która nie poradziła sobie ze sławą i życiem w świetle jupiterów.

Uznawana za "muzyczne objawienie" Amy Winehouse od lat zmagała się z uzależnieniem od narkotyków i od alkoholu. Wokalistka, której głos poruszał tłumy, a jej druga płyta "Back to Black " okazała się najlepiej sprzedającym się albumem w 2007 r. nie doczekała swoich 28. urodzin. Artystka została znaleziona martwa 23 lipca ubiegłego roku w jej mieszkaniu w Londynie. Powodem śmierci było spożycie zbyt dużej ilości alkoholu. Jak ostatecznie wykazały badania, zawartość alkoholu we krwi Amy Winehouse 4-5 razy przekraczała limit, który jest dopuszczalny w Wielkiej Brytanii. Niestety, wszyscy byliśmy świadkami smutnego spektaklu, jak Amy nie radziła sobie z uzależnieniem. Jej ubiegłoroczna europejska trasa koncertowa została przerwana po żenującym występie w Belgradzie. Upojenie alkoholowe było tak spore, że wokalistka nie była w stanie śpiewać.

Swojej spektakularnej powrotnej trasy koncertowej nie doczekał natomiast Michael Jackson. Szczyt popularności, podobnie jak Whitney Houston, wokalista osiągnął w latach 80. i 90. Podobnie jak u Whitney, także w jego życiu pojawiło się uzależnienie. Głównie od przepisanych leków, których zdecydowanie nadużywał. Michael Jackson zmarł 25 czerwca 2009 roku w wieku 50 lat. Wyniki sekcji zwłok, które przedstawił koroner okręgu Los Angeles, wykazały, że przyczyną zgonu Króla Popu była "śmiertelna dawka leku znieczulającego propofol". Wiele się mówiło potem o presji, jaka wywierana była na wokaliście w związku z planowaną na lipiec serią europejskich koncertów. Niektórzy sugerowali, że stan zdrowia artysty nie pozwala na tak intensywne koncertowanie, a sam Michael próbował wzmocnić formę poprzez zażywanie środków farmakologicznych. Inne źródła donosiły, że wokalista miał próbować renegocjować warunki kontraktu, chcąc zmniejszyć ilość koncertów (planowano ich 50). Wycofanie się z pierwotnych warunków mogło jednak spowodować, że Michael nie zdoła spłacić ogromnych długów, których kwota szacowana była na 500 milionów dolarów.

Żyli intensywnie i krótko

A co łączy Whitney Houston oraz Jima Morrisona? Legendarny lider zespołu The Doors również dokonał swego żywota w wannie. Okoliczności śmierci tego obdarzonego wyjątkową charyzmą artysty od samego początku były powodem wielu spekulacji. Jedna z teorii mówiła, że Jim zmarł z powodu przedawkowania heroiny, którą miał spożyć, myląc ją z kokainą. Artystę znaleziono martwego 3 lipca 1971 roku. Krótka kariera 27-letniego Jima Morrisona była pasmem obyczajowych skandali, awantur oraz orgii. Nie brakowało też uzależnienia od alkoholu oraz stałego balansowania na granicy obłędu. Wokalista bardzo często nie był w stanie w ogóle pracować ani występować na scenie. Wielu twierdziło, że wokalista nie był psychicznie przygotowany do sprostania roli gwiazdy rock'n'rolla.

W tej roli słabo czuł się także nasz rodzimy artysta, Ryszard Riedel. - Nie lubię siebie w dorobionej na siłę aureoli - mówił Riedel, pierwszy wokalista grupy Dżem

Nie przepadał za całym tym szumem, za wielkim zainteresowaniem jego osobą, jakie okazywali fani. Prowadził życie outsidera, a ucieczką od wszystkiego okazały się narkotyki (głównie heroina). Z czasem Rysiek zaczął coraz rzadziej pojawiać się na próbach zespołu. Niekiedy wcale się na nich nie stawiał. Kilka razy przechodził leczenie, jednak za każdym razem wracał do brania narkotyków. W ostatnich dwóch latach ciężko było go wyciągnąć z domu na koncert, kolejne nagrania. Reagował niechęcią, czasem złością. Ryszard Riedel zmarł 30 lipca 1994 roku w Chorzowie. Bezpośrednią przyczyną śmierci była niewydolność serca. Miał 38 lat. Co ciekawe, do ulubionych piosenek Ryszarda Riedla należał m.in. utwór "The End" z repertuaru The Doors, wydany na ich debiutanckiej płycie w 1967 roku.

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*NAJZABAWNIEJSZE ŚLĄSKIE SŁOWA - WYNIKI PLEBISCYTU
*WSTRZĄSAJĄCA HISTORIA ŚMIERCI MAGDY Z SOSNOWCA - POZNAJ SZCZEGÓŁY

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto