- To jest największy sukces w 34-letniej historii klubu - mówi Jan Lach, trener reprezentacji kobiet, a także trener klubowy naszych zawodniczek, który zdobyte medale porównał do tych, jakie podczas ostatnich Halowych Mistrzostw Europy zdobyli polscy lekkoatleci.
Złoto reprezentantek Polski w drużynie (jej skład uzupełniała jeszcze Karolina Farasiewicz) było sporą niespodzianką, bo w kwalifikacjach nasze dziewczyny - zeszłoroczne halowe wicemistrzynie świata - zajęły czwarte miejsce. -Każde zawody rządzą się swoimi prawami - tłumaczy Wioleta Myszor. - Długie rozmowy w pokoju zmotywowały jednak nas - dodaje zawodniczka „Łucznika Żywiec”. Efekt? Polki pokonały najpierw w ¼ finału Gruzinki, a ½ finał Rosjanki, które prowadziły po kwalifikacjach i są aktualnymi wicemistrzyniami olimpijskimi z Rio de Janeiro, by w finale być górą nad Francuzkami.
- Łatwo nie było, tym bardziej, że one miały swoją publiczność, ale my też miałyśmy fajną, małą ekipę i pojedyncze głosy słyszałyśmy - wspomina Wioleta Myszor, która nie ukrywa, że największy stres był w dniu finałowego pojedynku. Najgorsze było oczekiwanie na jego rozpoczęcie o godz. 16.00.
- Talizmanu - podobnie jak koleżanki - nie mam, ale przed pojedynkami lubię poczytać jakąś fajną książkę, posłuchać muzyki, wyłączyć się, aby jak najmniej myśli było, jednak one i tak cały czas wracają - mówi Natalia Leśniak, która przed złotem we Francji zdobyła m.in. dwa srebrne medale podczas zeszłoroczny Halowych Mistrzostw Europy w Ankarze (w tym jeden z Wioletą Myszor). Na tamtych zawodach jak i ostatnich miała plastron z wizerunkiem bajki „Minionki”
- Byłam kiedyś na tej bajce i znajomi dla żartu zaczęli kupować mi różne rzeczy związane z Minion-kami, stąd i pomysł na plastron. Przyniósł mi już szczęście, więc jeszcze go nie zmieniłam - śmieje się zawodniczka „Łucznika Żywiec”.
Drugi złoty medal dla Polski zdobyła juniorka z „Łucznika Żywiec” Maria Shkolna, która w konkurencji łuków bloczkowych pokonała w finale reprezentantkę Rosji. Dla reprezentującej - i to z sukcesami - do niedawna jeszcze Ukrainę, ale z polskimi korzeniami zawodniczki Mazurek Dąbrowskiego zabrzmiał po raz pierwszy.
- Najcięższe były pierwsze mecze, ale potem już wszystko poszło automatycznie - opowiada Maria Shkolna, która przyznaje, że miała pewne obawy związane ze startem, bo przed zawodami z powodu studenckiego obozu narciarskiego nie mogła trenować normalnie.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?