Nie milkną echa poniedziałkowego wypadku, do jakiego doszło w Żywcu na ul. Dworcowej, gdzie przed południem z niewyjaśnionych dotąd przyczyn drzewo runęło na przejeżdżający samochód.
Ranne zostały jadące nim 44-letnia kobieta i jej 17-letnia córka. Dużą dyskusje wzbudził temat pielęgnacji drzew oraz ich wycinek. Głos w tej sprawie zabrał burmistrz Żywca Antoni Szlagor.
- Zawsze wyjaśniamy, że drzewa są wycinane w większości przypadków w sytuacji, gdy ich stan zagraża bezpieczeństwu. Wtedy słyszymy, że i tak nie powinniśmy tego robić - przyznaje.
Przypomina, że kiedy Lasy Państwowe wycięły chore topole, wiele osób oskarżało leśników o najgorsze rzeczy. - Mówiłem wówczas, że trzeba opinię w tej sprawie zostawić fachowcom, którzy znają się na tej robocie. Teraz stare, spróchniałe drzewo wywróciło się na ulicę Dworcową. Ucierpiały dwie kobiety. Całkowicie zniszczony jest samochód. Na szczęście nie doszło do większej tragedii - podkreśla burmistrz.
Podkreślił, że nie jest zwolennikiem wycinania drzew, ale kontrolowania ich stanu przez instytucje, na których terenie drzewa rosną.
- Jeżeli drzewo zagraża bezpieczeństwu, w tym wypadku trzeba zadbać o to, by zostało ono tak przycięte by nie stwarzało zagrożenia, albo - jeśli nie ma innej możliwości - zostało wycięte. Zdrowie i życie ludzkie jest bowiem najważniejsze - zaznacza. I dodaje, że drzewo, które runęło na samochód na ul. Dworcowej nie rosło na działce należącej do miasta.
Napięcie wokół Tajwanu. Chiny rozpoczęły manewry
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?