– Z tym Ruchem Autonomii Górali Polskich to pan na poważnie?
– Wysyłamy sygnał, że jesteśmy zniecierpliwieni i zniesmaczeni bezruchem wokół tego, co Ruch Autonomii Śląska sobie wymyśla. W momencie, kiedy to się posuwa poza granice myślenia o autonomii, tylko zaczyna się manewrować terytorialnie czy etnicznie, to nic dziwnego, że budzi to niepokój ludzi. Mnie z kolei zadziwia kompletny brak reakcji polityków na poczynania RAŚ. Dlatego nasze środowiska wysyłają sygnał, że nie zamierzamy się temu przypatrywać bezczynnie.
– A jakie to są te "nasze środowiska"? Kogo ma pan na myśli? To ludzie u steru władzy?
– Niekoniecznie ludzie u steru władzy. Ludzie u steru władzy nie będą się buntowali, bo prędzej czy później będą albo już są klientami polityków na szczeblu wojewódzkim, choć trzeba przyznać, że w grupie samorządowców też jest mnóstwo takich, których poczynania RAŚ drażnią i rażą. Mówiąc nasze środowiska mam na myśli ludzi związanych z kulturą, poczuciem pewnego rodzaju etnicznej tożsamości tego regionu. To spora grupa osób.
– W przeciwieństwie do Bielska-Białej czy Zagłębia do tej pory Żywiecczyzna raczej milczała na temat poczynań RAŚ. To pierwszy taki wyraźny głos na nie.
– Zgadza się. Po prostu nie podobają nam się pomysły RAŚ, by manewrować przy zasięgu terytorialnym województwa. Już kiedyś polityka zabrała nam prężnie działające województwo bielskie, które lepiej stało niż opolskie czy świętokrzyskie. Było mocnym tygrysem gospodarczym i były podstawy, by istniało nadal. To nam się bardzo nie podobało. Nikt też nie tęsknił, by należeć do województwa małopolskiego. Kiedy więc dzisiaj słyszymy, że w propagandzie RAŚ przebrzmiewa ton, iż albo nas wezmą do województwa górnośląskiego, albo odsprzedadzą Małopolsce, to krew nas zalewa. Ja tego kompletnie nie rozumiem. To przedmiotowe traktowanie sporego przecież terenu, z potencjałem gospodarczym, mającym poczucie własnej wartości kulturowej, posiadającego swoją gwarę. Przy czym drażni nas też to, że RAŚ już dzieli, jaka część Beskidów na pewno do województwa górnośląskiego trafi (pszczyńskie, część powiatu bielskiego, Śląsk Cieszyński), a resztę traktuje, jakby to były jakieś tam tereny.
– A może to takie dzielenie skóry na niedźwiedziu, którego nie ma i nigdy nie będzie?
– Mam nadzieję, że w ogóle do tego nie dojdzie. Mimo to powołujemy stowarzyszenie społeczno-kulturalne, coś na wzór Związku Podhalan, żebyśmy mogli zabierać głos w tych sprawach, skoro nikomu odzywać się nie chce. Niektórzy milczą, bo uważają, że nie trzeba. Inni, bo się boją. Mówienie o autonomii górali to trochę takie odgryzanie się, nie zamierzamy bowiem wymachiwać szabelką. A z drugiej strony nie chcemy, by rozmawiano o nas ponad naszymi głowami. Jeśli więc będziemy widzieli, że ten teren jest traktowany przedmiotowo, to nawet i Ruch Autonomii Górali powołamy.
– A te kierpce się wam pocą i podrywają ciupagi?
– No pewnie (śmiech). W sytuacji, kiedy zaczyna się tam coś manewrować bez pytania nas o zdanie, to tak się dzieje. Dyskusja na temat śląskiej tożsamości, autonomii górnośląskiej jest od jakiegoś czasu burzliwa, więc to nie jest tak, że nie należy się tym nie przejmować. Trzeba się przejmować, skoro środowiska polityczne zachowują bezruch. Nie chcemy się wtrącać do Ślązaków, ale nie pozwolimy, by ktoś próbował nam coś dyktować.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?