MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czarna seria!

TOMASZ WOLFF
Mieszkańcy Zabłocia nie mogą uwierzyć w śmierć swoich sąsiadów.  JACEK ROJKOWSKI
Mieszkańcy Zabłocia nie mogą uwierzyć w śmierć swoich sąsiadów. JACEK ROJKOWSKI
Dramat rozegrał się w Zabłociu. W niedzielę rano jedna z mieszkanek dzielnicy znalazła ciała swoich znajomych. Zwłoki pierwszego odkryła w jego mieszkaniu przy ulicy Słonki, kolejnego w domku przy Sadowej.

Dramat rozegrał się w Zabłociu. W niedzielę rano jedna z mieszkanek dzielnicy znalazła ciała swoich znajomych. Zwłoki pierwszego odkryła w jego mieszkaniu przy ulicy Słonki, kolejnego w domku przy Sadowej.

Mężczyźni znali się dobrze. Sąsiedzi mówią, że łączyła ich przyjaźń. Wspólnie spędzali wolne chwile. Obaj byli bezrobotni. Kiedy jeden znalazł jakieś dorywcze zajęcie, zaraz wkręcał w to drugiego i na odwrót. Byli kawalerami, nie mieli dzieci, jeden mieszkał podobno z wdową. W dzielnicy cieszyli się bardzo dobrą opinią. Alkoholu nie nadużywali. Sąsiedzi mówią, że czasem zdarzyło im się - jak każdemu - sięgnąć po kieliszek.

- Bardzo dobry człowiek. Był fajnym sąsiadem, z nikim nie miał zatargów - komplementuje jednego ze zmarłych Leszek Kowalski. Ostatni raz widział sąsiada w sobotę, kiedy na rowerze jechał przez miasto. W całej dzielnicy znany był z tego, że wszędzie jeździł rowerem.

- Adaśka ostatni raz widziałam w piątek - powiedziała z płaczem Janina Stokłosa, najbliższa sąsiadka zmarłego. - Często rozmawialiśmy. Zawsze pytał mnie, czy czegoś nie potrzebuję. Ostatnio pożyczyłam od niego kosę. Adaś ten dom sam wybudował - dodała i pokazała na stojący tuż obok pusty budynek.

Co było bezpośrednią przyczyną śmierci obu mężczyzn wykażą dopiero badania krwi, kału, moczu oraz zawartości żołądka, które zarządził prokurator. Wiadomo jedynie, że mężczyźni w sobotnie przedpołudnie wykonywali prace porządkowe u znajomej kobiety. Rozeszli się około 15.00. Godzinę przed północą jeden z nich wrócił pijany do domu. Chwilę później pojawiła się w nim jego znajoma. Zastała mężczyznę leżącego na podłodze. Bełkotał coś pod nosem. Próbowała przenieść go na wersalkę, ale nie dała rady. Kiedy wróciła nad ranem, zastała go w tej samej pozycji. Nie żył. Chwilę później poszła na ulicę Sadową, gdzie przeżyła po raz drugi szok.
To czwarta "podejrzana" śmierć na Żywiecczyźnie w ciągu dwóch ostatnich miesięcy. W połowie kwietnia tragicznie zakończyła się popijawa w Radziechowach. Wtedy jeden mężczyzna zmarł na miejscu libacji, a drugi wkrótce po przewiezieniu do szpitala. Anna Wójcik, Prokurator Rejonowy w Żywcu poinformowała, że przed kilkoma dniami przyszły wyniki badania krwi obu denatów. Nie wykazały obecności alkoholu metylowego. Dodała także, że na zdjęciach, które zrobiono na miejscu tragedii widać butelki po denaturacie. Wszystko może się wyjaśnić, kiedy przyjdą wyniki badania cieczy, która znajdowała się w stojących na stole literatkach.

- Wszystko zależy od spożytej substancji - mówi Aniela Ptak, ordynator I Oddziału Wewnętrznego w Szpitalu Wojewódzkim pod Szyndzielną. Na oddział trafiają czasem "przypadki" z Żywiecczyzny. - Ludzie bardzo często piją alkohol pochodzący z niewiadomego źródła. Najczęściej zdarzają się zatrucia alkoholem metylowym. Wypicie metanolu skutkuje w większości bardzo groźnymi zatruciami, które prowadzą do ostrej niewydolności nerek i utraty wzroku. Często kończą się śmiercią. Jeżeli chodzi o inne substancje, sporo zależy także od drogi, którą wtargnęły do organizmu - dodała ordynator.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zywiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto