Właścicielem budynku był mieszkaniec Sosnowaca. Po tym jak sprawa została ujawniona przez policję, wieść o takim „spektakularnym” rozwiązaniu sporu sąsiedzkego lotem błyskawicy obiegła nie tylko Śląsk, ale sprawa stała się głośna także poza naszym regionem. 59-letniej mieszkance Jeleśni na Żywiecczyźnie grozi teraz do 5 lat więzienia.
Jak Kargul z Pawlakiem po Żywiecku
Mamy zamiar przeprowadzić remont domu. Tymczasem między tą budą (tak lub co najwyżej altaną określa budynek kobieta - przyp. red.) a ścianą mojego domu nie ma nawet metra odległości, nawet nie mogłabym postawić rusztowania, dlatego ściągnęłam firmę - tłumaczy swoje działanie kobieta.
Operator koparko-ładowarki, który zrównał z ziemią domek, był przekonany, że należy on do kobiety, a co w rzeczywistości okazało się nieprawdą (nie postawiono mu żadnych zarzutów).
- Brakuje mi słów, jak to skomentować - bezradnie rozkłada ręce Jacek Majchrzak, z którego domku letniskowego została tylko sterta połamanych elementów konstrukcji budynku i mebli, a także gruz.
Póki co 59-letnia mieszkanka Jeleśni usłyszała od policji zarzut zniszczenia mienia.
- Za popełnione przestępstwo kobiecie grozi nawet pięć lat więzienia - poinformowała st. asp. Mirosława Piątek, rzeczniczka Komedny Powiatowej Policji w Żywcu, dodając, że wartość domku oszacowano na 51 tys. zł.
Poróżnił ich kawałek ziemi
Okazuje się, że pomiędzy Janiną Mrowcową a Jackiem Majchrzakiem sąsiedzki konflikt niczym z filmu „Sami swoi” trwa od lat. Jest na tyle mocny, że na miejsce wiele razy wzywana była policja, sprawą interesował się także sąd. Swego czasu brat Mrowcowej został nawet skazany z wcześniejsze zniszczenie budynku, a sama pani Janina usłyszała wyrok za pobicie. - Będę się od niego odwoływać - zapowiada kobieta.
Głównym powodem sporu pomiędzy sąsiadami jest własność gruntów, na których stał zniszczony budynek.
- Złożyłam do sądu pozwy o zawłaszczenie, ale sprawa się ciągnie - mówi kobieta, która nie chciała czekać na finał sprawy i rozwiązała ją po swojemu, czyli wynajmując koparko-ładowarkę.
Majchrzak ripostuje: - Ziemię kupiłem legalnie, posiadam na to stosowne dokumenty: akt notarialny i wpis do księgi wieczystej.
Wójt gminy Jeleśnia Marian Czarnota o całej sprawie dowiedział się - jak mówi - od ludzi i był mocno zaskoczony oraz zdziwiony, że do czegoś takiego doszło. Kiedy go pytamy, czy górale z Żywiecczyzny zawsze w taki, delikatnie mówiąc fantazyjny, sposób rozwiązują sąsiedzkie spory, bije się w piersi i zastrzega, że absolutnie nie.
- To zdarzyło się pierwszy raz - zapewnia wójt Czarnota, dodając, że do sąsiedzkich swarów czasami dochodzi, ale jeszcze nie zdarzyło się, żeby skończyło się zburzeniem domu. - Nie można uogólniać, że górale tacy są. To sporadyczny przypadek, a nasza gmina jest bardzo spokojna - zastrzega Marian Czarnota.
Ks. Jan Jakubek, proboszcz parafii św. Wojciecha w Jeleśni stwierdził, że nie zna sprawy i nie chciałby jej komentować. Kiedy go pytamy o to jakby ocenił takie rozwiązanie problemu, odpowiada dyplomatycznie: - Nie jestem od oceniania. Pan Jezus powiedział: „Nie sądzcie, a nie będziecie sądzeni”.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?