To cud, że żyje — mówią o Leszku Żabickim, szefie wyszkolenia Górskiej Szkoły Szybowcowej Żar znajomi, piloci i mieszkańcy Międzybrodzia Żywieckiego. Wilga pilotowana przez Żabickiego runęła we wtorek przed południem do lasu. Szef wyszkolenia zabrał na lot szkoleniowy 24-letniego kursanta. Problemy zaczęły się w momencie wyczepienia się szybowca. Kiedy oddawaliśmy ten numer do druku, pilot z Międzybrodzia wracał powoli do zdrowia.
Sebastian jest bohaterem
Gdyby nie bohaterska postawa Sebastiana Kawy, utytułowanego szybownika i lekarza, dziś ludzie w Międzybrodziu Żywieckim opłakiwaliby Żabickiego. Kiedy we wtorkowy ranek jego kolega wzbił się w powietrze, Kawa spacerował po płycie lotniska. Wkrótce miał jechać na dyżur do szpitala w Bielsku-Białej. W pewnym momencie usłyszał huk.
Natychmiast pospieszył z pomocą. Trafił z kolegami na miejsce wypadku dzięki intuicji, znajomości terenu, a także pomocy pilota szybowca, który wyczepił się z wilgi i instruował ludzi na dole, gdzie mają szukać maszyny.
— Nasza akcja była beznadziejna. Nie mieliśmy przy sobie opatrunków jałowych, narzędzi, żeby uwolnić kolegów. Baliśmy się, że samolot stanie w płomieniach. W baku miał 110 litrów paliwa. Na szczęście paliwo lotnicze ma mniejszą skłonność do samozapłonu. Leszek bardzo krwawił. Jego stan się pogarszał — opowiada Sebastian Kawa.
Po rannych pilotów przyjechało pogotowie. Przyleciał także śmigłowiec, który zabrał na pokład bardzo poważnie rannego Żabickiego.
Spokojne latanie
Nad Międzybrodziem Żywieckim od zawsze wiały pozytywne wiatry. W ostatnich 30 latach doszło do zaledwie dwóch śmiertelnych wypadków. Sołtys Józef Orawczak wspomina jak na początku lat 70. poprzedniego wieku w czasie startu zapaliła się wilga, pilotowana przez Józefa Jaworskiego.
— To było tuż przed mistrzostwami świata. Na Żarze stacjonowało za dużo szybowców, dlatego odwozili je do bielskich Aleksandrowic. W czasie startu Jaworskiemu zablokowały się stery. Nie przeżył wypadku — wspomina sołtys. Wiele lat później, w październiku 1991 roku na stokach Żaru zginął szybownik Piotr Okrzesik.
— Niewielka liczba wypadków wynika w pewnej mierze z klasy pilotów samolotowych i szybowcowych. Loty odbywają się pod szczególnym nadzorem — uzupełnia Tomasz Kawa, lekarz, równie dobrze czujący się na ziemi jak i w powietrzu.
W Międzybrodziu trudno spotkać człowieka, który powiedziałby: „Nie mam nic wspólnego z lataniem”. Lotnisko, którego początki sięgają lat 30. minionego wieku, emanuje na całą okolicę. Dlatego od wtorku wypadek wilgi jest cały czas żywo komentowany.
Zżył się z góralami
Leszek Żabicki przyjechał na Żar z Gliwic. Tutaj się ożenił i zapuścił korzenie. Ma trójkę dzieci. Został szefem wyszkolenia po Bogdanie Drendzie, kiedy ten objął fotel dyrektora Górskiej Szkoły Szybowcowej Żar.
— Kiedy dowiedziałem się, że to on był w wildze, zrobiło mi się ciepło. Bardzo sympatyczny facet — ocenia Zbigniew Kotrys, szef galerii Roztoka.
— Doskonale wkomponował się w naszą społeczność. Pracowity, grzeczny, bezkonfliktowy. Dobry mąż i ojciec. Świetny instruktor — chwali kolegę Tomasz Kawa.
Szef wyszkolenia leży w szpitalu w Sosnowcu. Jeszcze w środę rano był w stanie krytycznym. Z biegiem godzin zaczęła wracać nadzieja. Odzyskał przytomność. Leczenie potrwa długie miesiące. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek wróci jeszcze do latania.
— Dziś wszystko jest w rękach Boga i opiekujących się Leszkiem lekarzy — dodaje Tomasz Kawa.
Stan kursanta, który uczestniczył w locie jest trochę lepszy. Przebywa w szpitalu w Gliwicach.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?